„Gdzie jest prezydent?” – pytali posłowie opozycji w czasie sejmowej debaty nad prezydenckim rozporządzeniem o wprowadzeniu stanu wyjątkowego przy granicy polsko-białoruskiej. Andrzej Duda na posiedzeniu się nie pojawił. „Z jednej strony państwo mówicie, że jesteśmy właściwie w stanie wojny, a z drugiej strony głowa państwa nawet nie chce ogłosić stanu wyjątkowego, tylko wysyła swojego rzecznika. A dzisiaj miejsce (prezydenta) jest puste” – komentował Bartłomiej Sienkiewicz z Koalicji Obywatelskiej.
Stan wyjątkowy obowiązuje w pasie przy granicy z Białorusią od czwartku: objęto nim część terytoriów województw podlaskiego i lubelskiego, dokładnie 183 miejscowości. Wprowadzony został na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta wydanego na wniosek rządu.
Zgodnie z konstytucją, rozporządzenie mógłby uchylić Sejm, który sprawą zajął się w poniedziałkowe popołudnie.
W czasie debaty posłowie opozycji zwracali uwagę, że na posiedzeniu nie pojawił się Andrzej Duda, nieobecny był także szef MON Mariusz Błaszczak.
Przypominali również, że o ogłoszeniu stanu wyjątkowego poinformował nie sam prezydent, a jego rzecznik Błażej Spychalski.
"Co tu się dzieje, na tej sali? Z jednej strony państwo mówicie, że jesteśmy właściwie w stanie wojny, a z drugiej strony głowa państwa nawet nie chce ogłosić stanu wyjątkowego, tylko wysyła swojego rzecznika. A dzisiaj miejsce (prezydenta w Sejmie - przyp. RMF) jest puste" - mówił poseł Koalicji Obywatelskiej Bartłomiej Sienkiewicz.
W podobnym tonie wypowiedział się inny polityk KO Tomasz Siemoniak.
"Prezydent swoim zachowaniem pokazał, że akt ten nie jest poważny. To pierwszy w świecie stan wyjątkowy ogłoszony przez rzecznika prasowego. Bo jego pryncypał zamiast orędzia wybrał zabawę na meczu piłkarskim" - komentował.
O to, "gdzie jest prezydent Duda?", dopytywała posłanka Lewicy Katarzyna Kretkowska. "Nawet generał Jaruzelski miał odwagę spojrzeć społeczeństwu w oczy i ogłosić swój stan wojenny" - stwierdziła.
Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski wskazał na przeznaczone dla prezydenta puste miejsce w Sejmie i wyraził zdziwienie, że w obecnej sytuacji Andrzej Duda "miał czas na urlop, ale nie miał czasu zwołać Rady Bezpieczeństwa Narodowego".
Gawkowski wspomniał również o prezesie Prawa i Sprawiedliwości Jarosławie Kaczyńskim.
"Nie ulega wątpliwości, że dyktator z Białorusi gra swoją grę, a prezes Kaczyński gra razem z nim i obu panom cała ta sytuacja jest bardzo na rękę. Gdyby było inaczej, gdybyście naprawdę chcieli zarządzić tym kryzysem, nie pozwolilibyście rozwijać się temu kryzysowi" - skomentował.
Paweł Kowal z Koalicji Obywatelskiej zwrócił z kolei uwagę, że dla rozwiązania kryzysu w polityce wschodniej konieczne jest poprawienie relacji z sojusznikami, w tym z Unią Europejską i NATO.
"Wycofajcie się z porozumień z sojusznikami Putina w Europie. Jeśli z tej trybuny słyszymy, że zagrożeniem jest Putin i Łukaszenka, to jakim cudem wy podpisujecie porozumienia polityczne z partiami, które z nimi współpracują?" - pytał poseł.
Andrzej Grzyb z PSL protestował natomiast przeciw słowom premiera Mateusza Morawieckiego, który zwracając się w czasie sejmowej debaty do opozycji, stwierdził: "Odgrywacie rolę oklaskiwaną w Moskwie i Mińsku".
"Nie odgrywam takiej roli. Nie zgadzam się z taką oceną i przeciwko niej protestuję. To nie jest zachęta do dialogu i rozmowy, a byliśmy gotowi do takiej rozmowy" - oświadczył Andrzej Grzyb.
Wprowadzenie stanu wyjątkowego gabinet Mateusza Morawieckiego uzasadniał sytuacją na granicy z Białorusią i działaniami reżimu Alaksandra Łukaszenki, prowadzącego "wojnę hybrydową", w której wykorzystywani są migranci: w ocenie polskiego rządu migranci są przywożeni na granicę przez służby białoruskiego reżimu. Jest wśród nich grupa, która od kilku tygodni koczuje w Usnarzu Górnym na Podlasiu.
Rząd wskazywał również na zbliżające się manewry wojskowe Zapad-2021, w ramach których w pobliżu granicy z Polską ćwiczyć będzie ponad 200 tysięcy żołnierzy rosyjskich i białoruskich.
W czasie poniedziałkowej debaty w Sejmie Mateusz Morawiecki podkreślił, że "dzisiaj widzimy dokładnie, że w Moskwie, w Mińsku rozpisane są scenariusze, które zagrażają naszej suwerenności, zagrażają bezpieczeństwu państwa polskiego".
"Na arenie międzynarodowej dzisiaj, na wschodniej granicy Unii Europejskiej, na wschodniej granicy państwa polskiego mamy do czynienia z szeroko zakrojoną prowokacją polityczną" - mówił.
Odnosząc się do manewrów Zapad-2021, szef rządu stwierdził: "To oznacza, że bardzo łatwo o prowokację. To oznacza, że tuż za naszą granicą (...) będą prowadzone na szeroką skalę ćwiczenia. Jak łatwo, wyobraźmy sobie tylko, wówczas o prowokację. Ten schemat działań, który rozpisany został na role: atak na państwa bałtyckie, atak na Rzeczpospolitą, jest czymś bez precedensu. To nie jest tylko konflikt dyplomatyczny, to jest próba naruszenia integralności państwa polskiego, suwerenności naszych granic i na to pozwolić nie możemy i nie pozwolimy".
Do polityków opozycji zwrócił się również szef MSWiA, koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński.
"To nie jest czas na pokrzykiwania, to nie jest czas na puste gadanie, agresywne obelgi. To jest czas na działanie, na działanie państwa polskiego" - mówił.
"To, czego od was oczekujemy: nie przeszkadzajcie nam. Z Łukaszenką damy sobie radę, ale wy nam nie przeszkadzajcie i zróbcie to w imię lojalności państwowej, w imię lojalności wobec waszych wyborców" - apelował.
"Niebezpieczeństwo jest realne. My nie straszymy nikogo, tylko przedstawiamy fakty" - podkreślił Mariusz Kamiński.
Ostatecznie Sejm nie uchylił w głosowaniu rozporządzenia Andrzeja Dudy o wprowadzeniu stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią.
Za uchyleniem rozporządzenia głosowało 168 posłów, przeciw było 247 posłów, a 20 wstrzymało się od głosu.