Jeśli nie ma przeciwwskazań zdrowotnych u dziecka czy innych członków rodziny, zatrzymanie ucznia w domu od 1 września w obawie przed zakażeniem stanowi naruszenie obowiązku szkolnego – pisze piątkowa „Rzeczpospolita”. Może za to grozić wysoka grzywna.

Już 1 września uczniowie w całej Polsce wrócą do szkół. To oznacza zgrupowanie na niewielkiej przestrzeni setek tysięcy uczniów, ale też nauczycieli i pracowników. To może doprowadzić do szybszego rozprzestrzeniania się koronawirusa.

Jak pisze piątkowa Rzeczpospolita, nie będzie można zostawić dziecka w domu w obawie przed koronawirusem. Jak poinformowało Ministerstwo Edukacji Narodowej, rodzic może zostawić dziecko w domu tylko wtedy, gdy w domu znajduje się członek rodziny objęty kwarantanną lub jest to uzasadnione chorobami dziecka, w tym objawami infekcji dróg oddechowych lub choroby przewlekłej - na podstawie opinii lekarza sprawującego opiekę zdrowotną nad uczniem z taką chorobą.

To z kolei może zostać ocenione jako brak realizacji obowiązku szkolnego. W takiej sytuacji, przepisy prawa oświatowego mówie, że "w razie nieusprawiedliwionej nieobecności dziecka w szkole przez co najmniej pół miesiąca rodzic może zostać ukarany grzywną do 10 tys. zł. Obowiązek szkolny dotyczy dzieci od 7. do 18. roku życia".

Taką grzywnę może nałożyć samorząd.


Opóźnienie roku szkolnego?

Coraz częściej padają postulaty opóźnienia o 2 tygodnie roku szkolnego, by powracający z wakacji uczniowie mogli przejść kwarantannę. O takim rozwiązaniu mówi m.in. Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty

Kierowane przez niego stowarzyszenie będzie wzywać do opóźnienia o dwa tygodnie rozpoczęcia roku szkolnego, aby wszyscy uczniowie powracający z wakacji z różnych części kraju i z zagranicy mogli przejść kwarantannę. 

Z taką rekomendacją wyszło Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego, według którego jednoczesne otwarcie szkół może spowodować wzrost zakażeń do kilku tysięcy dziennie.

Dziś do tej sprawy odniósł się rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.