Cofnięcie zakazu organizacji masowych koncertów jest naprawieniem błędu: jak przyznają urzędnicy kancelarii premiera Mateusza Morawieckiego, utrzymywanie tego zakazu było ze strony rządu przeoczeniem.
Wczoraj wieczorem w Dzienniku Ustaw opublikowane zostało rządowe rozporządzenie znoszące zakaz organizacji koncertów z udziałem publiczności.
Zgodnie z nowymi przepisami, od 4 czerwca możliwe będzie organizowanie koncertów zarówno klubowych i teatralnych, jak i plenerowych. Oczywiście pod pewnymi warunkami.
Podczas koncertów i widowisk cyrkowych w plenerze publiczności udostępnione może zostać co drugie miejsce na widowni, przy czym zajętych może być maksymalnie 50 procent miejsc, zaś w przypadku braku wyznaczonych miejsc - między widzami zachowana musi być odległość 1,5 metra, a maksymalnie może ich być 250. Chyba że są po szczepieniu przeciw Covid-19: osoby w pełni zaszczepione nie będą bowiem wliczane do limitu 250 uczestników.
Niemal identyczne warunki obowiązywać będą dla koncertów i widowisk cyrkowych w pomieszczeniach, przy czym w przypadku braku wyznaczonych miejsc na widowni limitem będzie jedna osoba na 15 metrów kwadratowych powierzchni pomieszczenia.
Co ciekawe, cofnięcie zakazu organizacji koncertów nastąpiło po cichu, bez konferencji prasowej - na których rząd standardowo ogłasza decyzje ws. zaostrzania i luzowania obostrzeń, bez formalnej zapowiedzi.
Stało się tak, bo - jak przyznają w rozmowach z dziennikarzem RMF FM Krzysztofem Berendą urzędnicy kancelarii premiera - utrzymywanie tego zakazu było błędem i przeoczeniem.
Doszło do sytuacji paradoksalnej, bowiem już 15 maja otwarto stadiony dla kibiców - zajętych może być maksymalnie 25 procent miejsc.
Branża muzyczna dopytywała więc, dlaczego rząd pozwala, by mecz oglądało na stadionie kilka tysięcy ludzi, a na koncercie na tym samym stadionie na widowni nie może być nikogo.
Jak zauważa dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda, rząd Mateusza Morawieckiego długo pokrętnie się tłumaczył, zwłaszcza resort kultury, aż w końcu zdecydował o wprowadzeniu zmian.