Być może nie będzie powrotu do szkół przed wakacjami. Teraz nie jesteśmy w stanie stwierdzić tego na 100 proc. Trzeba jeszcze trochę poczekać. W jakimś momencie, w uzgodnieniu z ministrem zdrowia, wydamy odpowiednie decyzje. Najważniejsze zdanie w tym temacie mają minister zdrowia i główny inspektor sanitarny - mówi Interii minister edukacji Dariusz Piontkowski.
Łukasz Szpyrka, Interia: Czy uczniowie wrócą jeszcze do szkoły w tym roku szkolnym?
Dariusz Piontkowski, minister edukacji: Nie wiem.
Wicepremier Jadwiga Emilewicz powiedziała, że najprawdopodobniej szkoły w pełnym rytmie nauki w tym roku szkolnym nie wrócą do swojej działalności.
Jest to jeden z prawdopodobnych scenariuszy, ale czy tak będzie, nikt nie jest w stanie dziś jeszcze powiedzieć.
Wicepremier wyrwała się z tą wypowiedzią?
Z tego co słyszę, była to odpowiedź warunkowa. Bardzo prawdopodobne, że tak będzie, ale dziś nie mogę tego powiedzieć na 100 procent.
Widzi pan przesłanki do tego, by w ogóle wrócić w czerwcu do szkoły?
Większość nauczycieli, rodziców i uczniów chciałaby, aby przynajmniej na jakiś czas możliwy był powrót do tradycyjnego nauczania. Dostaję takie sygnały, rozmawiam ze znajomymi nauczycielami, rodzicami. Uczniowie tęsknią za rówieśnikami, ale też za tradycyjną formułą nauczania. Siedzenie przed komputerem, brak relacji z żywym człowiekiem, to nie to samo, co bezpośredni kontakt. Paradoksalnie może to być pozytywny efekt tej epidemii - młodzież, która dotąd tęskniła za komputerem, może zacznie teraz doceniać bezpośrednie relacje.
Minister zdrowia Łukasz Szumowski powiedział, że musimy nauczyć się żyć z koronawirusem przynajmniej przez rok, a być może dwa lata. Jak pan sobie to wyobraża w perspektywie szkoły?
Nie wiemy, na jakim etapie zagrożenia epidemicznego będziemy. Być może dużą część rygorów, która obowiązuje w tej chwili, będziemy musieli stosować przez dłuższy czas. Z drugiej strony może pojawić się możliwość powrotu do szkoły. Jeśli okazałoby się, że jest to możliwe w czerwcu, to tym bardziej we wrześniu.
Niemcy od 4 maja otwierają szkoły dla najstarszych roczników. Dla uczniów, którzy lada moment będą absolwentami. My, jeśli w ogóle otworzymy szkoły, to najpierw wrócą do nich najmłodsi. Skąd ta różnica w podejściu do tego tematu?
Niemcy mają swój pomysł, my realizujemy swoje działania. Wychodzimy z założenia, że maturzyści kończą zajęcia dydaktyczne i nauczyciel raczej już może uzupełniać, korygować wiedzę maturzysty np. w trakcie konsultacji i taka możliwość istnieje, choćby w formie zdalnej. Można też sobie wyobrazić tradycyjne spotkanie z nauczycielem, jeden na jeden, oczywiście z zachowaniem niezbędnych środków ostrożności. Z tego co wiem, uczniowie konsultują się z nauczycielami przede wszystkim przez internet, np. przez maila lub komunikator. W przypadku przedszkoli i klas I-III chodzi głównie o opiekę nad dziećmi młodszymi, których rodzice powinni wrócić do pracy, szczególnie w tych dziedzinach, które są niezbędne dla funkcjonowania całego społeczeństwa, jak np. służba zdrowia.
Rząd przedstawił cztery etapy "nowej normalności". W żadnym z tych etapów nie został ujęty całkowity powrót dzieci do szkół. Co to oznacza?
Tyle, że być może nie będzie powrotu do szkół przed wakacjami. Teraz nie jesteśmy w stanie stwierdzić tego na 100 proc. Trzeba jeszcze trochę poczekać. W jakimś momencie, w uzgodnieniu z ministrem zdrowia, wydamy odpowiednie decyzje. Najważniejsze zdanie w tym temacie mają minister zdrowia i główny inspektor sanitarny.
Minister zdrowia podobno w ostatnim czasie zbyt długo nie sypia. A pan?
Myślę, że większość ministrów nie za wiele sypia. Gdy już mogę położyć się spać, to w końcu zasypiam.
Czy w tym niecodziennym czasie myśli krążą w zasadzie wokół jednej decyzji - czy posłać dzieci do szkoły?
Jest to jeden z wielu dylematów, ale nie jedyny. Jest dużo problemów, które czasami nie pozwalają zasnąć.
Jakie to problemy?
Każda decyzja rodzi kolejne niewiadome. W momencie zawieszenia zajęć wiele przepisów, które były związane choćby z nauczaniem na odległość, trzeba zmienić. Jeszcze dwa miesiące temu większość dyrektorów nie wyobrażała sobie, że można np. zorganizować radę pedagogiczną w sposób zdalny. Nie mówiąc już o zdalnym nauczaniu. Dziś staje się to normalną praktyką. Dlatego też choćby klasyfikacja maturzystów kończących zajęcia, odbywa się w normalnym trybie, przewidzianym przez prawo. Nie mamy żadnych sygnałów o jakichś problemach z tą sytuacją związanych.
Co oznacza "normalny tryb"? Tradycyjnie, a nie online?
Bardzo różnie. Część odbywa się w formie tradycyjnej - w tych najmniejszych placówkach, ale większość przez dziennik elektroniczny, komunikator internetowy czy nawet telefon. Szczegóły oceniania i klasyfikacji ustalają dyrektorzy z nauczycielami, na podstawie wewnątrzszkolnego systemu oceniania.
MEN dopuszcza zmiany w wewnątrzszkolnych systemach oceniania?
Wskazujemy wyraźnie, że obecnie jest inna formuła nauczania, więc trzeba dostosować do niej sposób pracy. Zalecamy także, by dopasować programy nauczania do nowych warunków. Być może były sytuacje, kiedy nauczyciele w ostatnich miesiącach roku szkolnego zaplanowali znaczne poszerzenie treści. Teraz może lepiej byłoby, gdyby zmienili nieco plany i dostosowali je do nowej formuły, która i tak wymaga większego samodzielnego wysiłku ze strony ucznia. Sugerowaliśmy, aby skupić się na podstawowych treściach, a nie wychodzić zbytnio poza najważniejsze kwestie.
(...)
Matury odbędą się wyłącznie w formie pisemnej?
Decyzja jeszcze nie zapadła, ale jest to jeden z wariantów, który poważnie rozważamy.
Jakie są inne warianty?
To także przeprowadzenie pełnej matury. To jednak zależy m.in. od tego, kiedy ta matura miałaby się odbyć. Dziś tego nie wiemy.
Utrzymuje pan terminy, o których mówił na konferencji prasowej? Uczniowie dowiedzą się o terminie egzaminu trzy tygodnie wcześniej?
Z odpowiednim wyprzedzeniem poinformujemy o egzaminach. Dzisiaj możemy powiedzieć maturzystom, że mają dodatkowo przynajmniej 1,5 miesiąca na lepsze przygotowanie się. Rozumiem ich stres wynikający z niepewności co do terminu egzaminu, ale jest też pozytywny aspekt całej sytuacji, czyli więcej czasu na naukę.
Innym z rozważanych wariantów jest odwołanie egzaminu maturalnego?
Wydaje mi się to mało prawdopodobne. Sami rektorzy uczelni wyższych w piśmie do MEN prosili wręcz, by zorganizować maturę, nawet jeśli potrzebna będzie zmiana terminów rekrutacji. Sugerowali, że matura jest jedyną obiektywną formułą weryfikacji wiedzy i umiejętności uczniów. Inne metody, jak np. egzaminy wstępne, nie dawały takiej porównywalności. Dlatego też rektorzy apelują, by przeprowadzić egzamin maturalny. Ich głos jest ważny w tej dyskusji, dlatego jesteśmy zdeterminowani, by matury przeprowadzić. Nie ma natomiast terminu i może tak się zdarzyć, że będzie on nawet dosyć odległy.
A egzamin ósmoklasisty?
Będziemy się starali zorganizować ten egzamin, ale bierzemy pod uwagę też inny wariant.
Tym innym wariantem jest odwołanie egzaminu.
W tej sprawie także decyzja jeszcze nie zapadła. Będziemy o tym informowali z wyprzedzeniem, by młodsi uczniowie także mieli kilka tygodni perspektywy, by wiedzieli czy kończą szkołę z egzaminem czy tylko ze świadectwem.
Wówczas rekrutacja do szkół średnich odbyłaby się na podstawie ocen ze świadectwa?
Tak, gdybyśmy ostatecznie wybrali taki wariant. W takim przypadku też jest możliwych kilka rozwiązań.
Kiedy uczniowie mogą spodziewać się pana komunikatu w sprawie egzaminów i zakończenia roku szkolnego?
Jest dopiero połowa kwietnia. Już mówiliśmy, że w maju egzaminów nie będzie, więc perspektywa jest dosyć odległa. Za kilka tygodni będziemy więcej wiedzieli jak zmienia się sytuacja epidemiczna i wtedy można będzie podjąć decyzję na podstawie większej ilości danych, a nie prognoz. Dziś już przecież niektóre państwa, ze znacznie większą liczbą zachorowań, planują powrót do szkół. Mam nadzieję, że u nas będzie także możliwa taka decyzja.
Rozmawiał Łukasz Szpyrka
Cała rozmowa do przeczytania >>>TUTAJ<<<