"Trzeba rozsądnie spojrzeć na to, co dzieje się wokół, i ze smutkiem powiedzieć: Trzecie święta raczej zdalnie niż razem. Tak będzie lepiej i zdrowo dla nas i dla naszych bliskich, których chcielibyśmy odwiedzić lub do siebie zaprosić" - przyznaje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Mariuszem Piekarskim prof. Andrzej Fal, prezes Towarzystwa Zdrowia Publicznego. Jego prognozy nie napawają optymizmem.
Rząd coraz poważniej rozważa wprowadzenie całkowitego lockdownu. Jak nieoficjalnie informowaliśmy już w ubiegłym tygodniu, tak może się stać, jeżeli liczba zakażeń przekroczy 30 tysięcy. Ta granica jest dla ekipy premiera Mateusza Morawieckiego kluczowa. Niestety, prognozy wskazują, że w środę albo w czwartek możemy ją przekroczyć.
Zwolennikami pilnego zaostrzania obostrzeń jest większość medycznych doradców rządu. Twierdzą, że sytuacja w służbie zdrowia jest dramatycznie zła, a będzie jeszcze gorsza. Do tego przed nami sezon przedświątecznych zakupów i wielkanocne wyjazdy.
Zdaniem wielu lekarzy najlepszym rozwiązaniem jest zamknięcie nas w domach - na wzór niemiecki.
Trzeba rozsądnie spojrzeć na to, co dzieje się wokół i ze smutkiem powiedzieć: Trzecie święta raczej zdalnie niż razem - przyznaje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM prof. Andrzej Fal ze szpitala MSWiA w Warszawie, prezes Towarzystwa Zdrowia Publicznego. Przyznaje, że szanse na "normalną" majówkę są małe. Najbardziej realne są późne wakacje we wrześniu - prognozuje.
Jak twierdzi, czasowe zamknięcie to nie jest zły pomysł, ale z wprowadzaniem ostrzejszych restrykcji wstrzymałby się jeszcze kilka dni.
Mamy czas - stwierdza. Powinniśmy zaczekać na ocenę działań już podjętych. A to kwestia kilku dni, tygodnia. Z wprowadzeniem całkowitego lockdownu jeszcze zdążymy. Jeśli dotychczasowe działania pokażą, że nie odwrócił się trend, nie zahamowała liczba zakażeń - mówi prof. Andrzej Fal.
Mamy 10 dni jeszcze przed świętami. Jeżeli nie postanowimy zostać w domu, to wprowadzenie tego zakazu nawet w Wielki Czwartek będzie wystarczające, żeby mimo wszystko powstrzymać większą falę podroży świątecznych - uważa prof. Fal.
Jak przyznaje, w ubiegłym roku ze zrozumieniem zostaliśmy w domu. Baliśmy się po prostu koronowirusa, teraz niestety troche do niego się przyzwyczailiśmy - mówi.
Poza tym, jak dodaje: "przez rok doznaliśmy dużej tramy społecznej i mniej chętnie dajemy sobie wprowadzać ograniczenia". Tak całkiem po ludzku mamy dosyć - zaznacza.
Ale niestety wirus SARS-CoV-2 wciąż jest niebezpieczny. Jak potwierdza prof. Andrzej Fal, także na jego oddziale widać, że do szpitala trafiają coraz młodsi, w coraz cięższym stanie.
Wielu ludzi chce jak najdłużej leczyć się w domu. Dopiero, jak zaczynają się trudne rzeczy, zgłaszają się do szpitala. A tam już duży ból, duża walka - przyznaje.
Dziś Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 16 741 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem. Z powodu Covid-19 zmarło 396 osób. Najwięcej nowych zachorowań jest na Mazowszu - 3 105 oraz na Śląsku - 2023.
W porównaniu z danymi sprzed tygodnia (z ubiegłego wtorku) liczba zachorowań wzrosła o 2 345.
W szpitalach przebywa ponad 26 tysięcy chorych na Covid-19, czyli o 1438 osób więcej niż poprzedniej doby. Terapii respiratorowej wymaga 2512 chorych.