Nie słabnie panika na brytyjskich stacjach benzynowych. Nawet 90 proc. z nich ma kłopoty z dostawami paliwa. Rafinerie są pełne, a oficjalnym powodem kryzysu jest brak wystarczającej liczby kierowców cystern. To dopiero czubek góry lodowej problemów Brytyjczyków. Sytuacji nie poprawią pojawiające się teorie spiskowe.
Brytyjski rząd nie mówi tego wprost, ale padające sugestie są wymowne. To firmy transportowe ponoć celowo upubliczniły informację o 100 tys. nieobsadzonych miejsc za kierownicami ciężarówek, by skłonić władze do zmiany prawa imigracyjnego, a media zrobiły swoje. Słuchacz, widz i czytelnik o tym się dowiedział, skojarzył fakty i rozpoczęło się oblężenie stacji benzynowych. Już w czerwcu wiadomo było, że w firmach transportowych pracuje przynajmniej o 25 proc. mniej kierowców niż dwa lata temu. A od tego czasu brexit zapuścił korzenie. Kierowcy cystern rozwożący paliwo - według nowego prawa imigracyjnego - zaliczeni zostali do pracowników niewykwalifikowanych, którym zaczęto utrudniać przyjazd i prace na Wyspach. Swoje zrobiła także pandemia koronawirusa, skłaniając zagranicznych kierowców do powrotu do rodzimych krajów i szukania pracy w pobliżu swych rodzin, w wielu przypadkach za porównywalne stawki z brytyjskimi.
Zmiana w prawie imigracyjnym, jaką wprowadził rząd, oferuje zagranicznym kierowcom ciężarówek trzymiesięczną wizę pracowniczą w Wielkiej Brytanii. Największym magnesem ma w tym przypadku być wysokość oferowanej pensji. Każda firma transportowa traktuje to jednak bardzo indywidualnie. Pytanie: czy taka ograniczona w czasie oferta skłoni kierowców do zaburzenia codziennego życia i szukania pracy w Wielkiej Brytanii.
Tej procedury nie da się dopełnić z dnia na dzień. Mogą upłynąć nawet trzy tygodnie, zanim na Wyspy zaczną napływać kierowcy z kontynentu. Liczbę tych wiz ograniczono także do 5 tysięcy. Inną propozycją, która miałaby złagodzić kryzys, jest zaangażowanie wojska. Ale nawet w tym przypadku szkolenie zwykłego kierowcy na kierowcę cysterny przewożącej paliwo trwa tydzień. A kolejki przed stacjami benzynowymi ustawiaj się teraz i nic nie wskazuje na to, że zaczną się zmniejszać.
Wielu kierowców postawiło samochody w garażach lub zaparkowało je przed domami. Czekają, aż ten kryzys się skończy. Jak twierdzą, lepsze to niż tracenie nerwów w kolejkach. Ale nie wszyscy mogą sobie pozwolić na taki komfort. Ludzie potrzebują samochodów i motocykli, by dojeżdżać do pracy, nie mówiąc już o wyjazdach na dawno zaplanowane wakacje. Rafinerie są pełne - to najczęściej powtarzający się argument władz. Hasło to powielane jest w mediach jak mantra. Obecnego kryzysu to na pewno nie rozwiąże.
Według komentatorów sytuacja była od dawna do przewidzenia i jest zwiastunem kolejnych, równie kłopotliwych, które będą paraliżować życie Brytyjczykom. Faktem jest, że brytyjska gospodarka w wielu jej gałęziach opierała się i opera na napływowej sile roboczej z krajów Unii Europejskiej. Zaostrzenie prawa imigracyjnego miało być nagrodą dla tych Brytyjczyków, którzy zagłosowali za brexitem. Mogą się z tego cieszyć, stojąc w kolejkach po benzynę.