„Będę siedzieć tak długo, jak na to pozwoli społeczeństwo, bo to do niego należy władza” – mówił Siarhiej Cichanouski. Rosyjskojęzyczna redakcja Deutsche Welle publikuje krótki wywiad z blogerem i opozycjonistą, który od roku przebywa w areszcie, ukarany za ambicje prezydenckie. DW udało się zdobyć odpowiedzi na kilka krótkich pytań.
Siarhiej Cichanouski to mąż Swiatłany Cichanouskiej, byłej kandydatki w wyborach prezydenckich. On jako pierwszy wszedł do polityki, zyskując niezwykłą popularność na Białorusi przed rozpoczęciem kampanii prezydenckiej w ubiegłym roku.
Władze nie pozwoliły mu zarejestrować kandydatury w wyborach (formalnie - bo siedział wówczas w areszcie za wykroczenie) i dlatego do Centralnej Komisji Wyborczej zgłosiła się jego żona. On sam został zatrzymany 29 maja 2020 r. podczas pikiety przedwyborczej i od tamtej pory przebywa w areszcie.
Według Deutsche Welle Cichanouski "niczego nie żałuje", skarży się, że podczas pobytu w areszcie Waładarka w Mińsku wywierano na niego naciski, urządzając wobec niego prowokacje, często był karany karcerem.
Uważam je za wyssane z palca i motywowane politycznie - powiedział o zarzutach ze strony władz. Cichanouski siedzi w areszcie już od roku, a główne zarzuty władz wobec niego to organizacja działań poważnie naruszających porządek publicznych. Z tego i podobnych artykułów (organizacja zamieszek) zarzuty ma od ubiegłego roku wielu opozycjonistów, aktywistów, blogerów.
Oceniając działalność swojej małżonki, która w ciągu roku wyrosła na główną postać opozycyjnej sceny białoruskiej, mówi, że "we wszystkim ją popiera".
Jego zdaniem "rewolucja człowieczeństwa" na Białorusi przeciągnęła się, bo ludzie potrzebują podjąć decyzję.