To było 1 maja 2011 roku. Byłam już sparaliżowana. A lekarze dawali mi miesiąc życia. Gdy się obudziłam, usłyszałam głos: "Podnieś się. Nie lękaj się" - mówi w rozmowie z korespondentem RMF FM Pawłem Żuchowskim Floribeth Mora Diaz z Kostaryki. To ten przypadek niewytłumaczalnego uzdrowienia nazwano cudem, który sprawi, że już wkrótce dojdzie do kanonizacji Jana Pawła II.
Paweł Żuchowski: Jakie to uczucie, kiedy pani przypadek powoduje kanonizacje człowieka znanego i podziwianego na całym świecie?
Floribeth Mora Diaz: Dla mnie to był bardzo emocjonujący moment. Był czymś, w co ja sama nie mogłam uwierzyć, że będę częścią tego procesu. Jestem bardzo wdzięczna Bogu z powodu wszystkiego, co dla mnie zrobił. To były wielkie emocje, że papież będzie kanonizowany w najbliższym czasie i, że ja stałam się częścią tego wszystkiego.
Proszę opowiedzieć, jak doszło do uzdrowienia ?
To było 1 maja 2011 roku. Ja jestem kobietą, która miała tętniaka z prawej strony mózgu. To spowodowało, że moja lewa część ciała została całkowicie sparaliżowana. To spowodowało ciężkie obrażenia mózgu. I lekarze dawali mi miesiąc życia. Dlatego właśnie, że mój mózg był poważnie uszkodzony. Ale 1 maja 2011 roku stał się ważną datą dla mnie dlatego, że jak się obudziłam tego dnia rano usłyszałam głos, który mówił do mnie: podnieś się. I powtórzył jeszcze raz: "Podnieś się. Nie lękaj się". Ale największym zaskoczeniem dla mnie było, jak z obrazu, który mam na ścianie, wysunęły się jakby ręce papieża Jana Pawła II, mówiącego do mnie, abym wstała. Odpowiedziałam: "Tak, Panie". Podniosłam się tego dnia i do tej pory jestem na nogach, chodzę. Ale to nie znaczy, że zaraz byłam całkowicie zdrowa. Dlatego, że proces rekonwalescencji postępował z czasem. Bóg pracował ze mną najpierw: dając mi pokój, dlatego że w tym momencie ja czułam dużo pokoju. Zabrał ode mnie strach oraz agonię. Ale byłam pewna, że wyzdrowiałam. I to było najważniejsze dla mnie, mimo że moje ciało mówiło wciąż coś innego. Ja byłam pewna, że jestem zdrowa. I dzięki Bogu mogliśmy to sprawdzić dzięki badaniom lekarskim.
To był, jak mówią lekarze, tętniak nieoperacyjny. Pani przypadkiem zajmowano się nawet na sympozjum w Meksyku. Znani lekarze stwierdzili, że nie ma dla pani ratunku.
Ja miałam tętniaka z prawej strony, który powodował paraliż z lewej strony. To spowodowało ciężko uszkodzenia mojego mózgu. I dawali mi tylko miesiąc czasu życia.
Jak bardzo Jan Paweł II zmienił pani życie?
Całkowicie. Ja jestem osobą, którą nie od dzisiaj wielbi papieża Jana Pawła II. Powtarzam, że jestem osobą, która od momentu, kiedy Jan Paweł II był w Kostaryce przyciągał moją uwagę. I to był moment, od którego czciłam Jana Pawła II. To był rok 1983.
A jak zmieniło się życie pani rodziny?
Jesteśmy rodziną wierzącą. Nie od dzisiaj. Zawsze byliśmy wierzący i mieliśmy wiarę w Boga. I wierzymy w uczestnictwo Jana Pawła II w naszym życiu. Tak było zawsze.
Jak się pani przygotowuje do tego wielkiego dnia kanonizacji? Wiem, że będzie pani w Watykanie.
Pomału się przygotowuję. Emocję biorą górę. Nie mogę się doczekać, kiedy pojadę.
Czy zadaje sobie pani pytanie: dlaczego ja?
To pytanie zadaję sobie i też zadają inni dziennikarze ze świata. I tak samo znów odpowiadam. Na to pytanie może odpowiedzieć jedynie Bóg. Bóg, który mieszka we mnie i mnie wybrał. I na to pytanie, tylko może odpowiedzieć Stwórca. Nie ja.
Wkrótce poleci pani do Watykanu. Weźmie panu udział w uroczystości kanonizacyjnej Jana Pawła II. Przygotowuje się pani jakoś szczególne do tego dnia?
Pomału się przygotowuję. Emocję biorą górę. Nie mogę się doczekać, kiedy pojadę. I oczekuję, że w tej najważniejszej chwili chwała i cześć będą dla Boga. I niech on zawsze świeci nad nami.
Za chwilę rusza pani do Panamy. Odwiedza pani wiele miejsc, gdzie opowiada pani o tym cudzie. O swojej chorobie i uzdrowieniu. Wszędzie tam przekonuje pani do tego, by ludzie modlili się.
Ja zawsze proszę ludzi, żeby modlili się nie tylko za Jana Pawła II, dlatego, że on jest już w niebie. Trzeba się modlić za tych, którzy są na ziemi. Jesteśmy tymi, którzy potrzebują modlitwy. Papież jej nie potrzebuje, bo on jest już u boku Boga. A my jesteśmy tymi, którzy potrzebujemy. Musimy się też modlić za księży dlatego, że również ludźmi i popełniają błędy jak każdy człowiek.
Modlili się do Jana Pawła II?
Oczywiście - ja zawsze mówię ludziom w czasie swoich wystąpień aby prosili o jego pośrednictwo dlatego, że jest świętym, który pośredniczy pomiędzy nami a Bogiem. Dlatego, że on jest w każdym momencie bliżej Boga. Jan Paweł II jest pośrednikiem dla grzeszników. I wysłuchuje naszych błagań.
Jan Paweł II to szczególna postać dla całego pokolenia JP II. Ale jest szczególnie ważny dla całej Ameryki Łacińskiej. Tak mocno wierzącej.
Będzie to zaszczyt i honor dla całego świata, że Jan Paweł II tak jak krzyczano w dniu jego śmierci Santo Subito - natychmiast święty będzie świętym. I musieliśmy na to czekać. Ale jednak dla nas wszystkich będzie zaszczytem, że papież z Polski będzie świętym. Zawsze podkreślaliśmy Santo Subito. I będzie świętym teraz. Ale dla nas, którzy wierzą w jego pośrednictwo jest już święty. Ameryka Łacińska kocha go w szczególny sposób bo on dawał nadzieję.
Wiem, że każdego dnia zwraca się pani do Jana Pawła II i jest pani wdzięczna mu za wstawiennictwo. Co takiego szczególnego pani mu mówi w myślach?
Dzięki. Dziękuję. Dziękuję za wszystko co mi dał.