Posłowie Koalicji Obywatelskiej skierowali do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa - m.in. przekroczenia uprawnień - przez marszałek Sejmu Elżbietę Witek: chodzi o głośne głosowanie w Sejmie nad wyborem członków Krajowej Rady Sądownictwa, które zostało przez Witek anulowane. Politycy KO domagają się m.in., by prokuratura przesłuchała w tej sprawie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Komentując sprawę, dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka stwierdził: "Do tego typu inicjatyw podchodzimy z uwagą, ale też dużym spokojem".

Budzące duże kontrowersje wydarzenia rozegrały się w Sejmie w nocy z czwartku na piątek. Sejm wybrał wówczas posłów PiS Marka Asta, Arkadiusza Mularczyka, Bartosza Kownackiego i Kazimierza Smolińskiego na członków Krajowej Rady Sądownictwa.

Wybór ten budzi jednak duże wątpliwości: pierwsze głosowanie nad kandydaturami do KRS zostało anulowane, a stało się to po tym, jak posłanka PiS zwróciła marszałek Sejmu Elżbiecie Witek uwagę, że Prawo i Sprawiedliwość może to głosowanie przegrać. Jej wypowiedź zarejestrowały sejmowe mikrofony.

W głosowaniu, przypomnijmy, użyto metody wielokrotnego wyboru: za jednym razem politycy mieli wybrać na swoich urządzeniach do głosowania cztery z sześciu kandydatur. I choć marszałek Sejmu tłumaczyła, jak używać przycisków, to część parlamentarzystów się pogubiła, część zgłaszała problemy techniczne.

Głosowanie się przedłużało, a w pewnym momencie sejmowe mikrofony zarejestrowały głos posłanki PiS zwracającej się do Elżbiety Witek: "Pani marszałek, trzeba anulować, bo my przegramy. Za dużo osób... naprawdę".

Ostatecznie głosowanie faktycznie zostało - mimo protestów opozycji - anulowane i powtórzone.


Politycy KO zawiadamiają prokuraturę

Teraz politycy Koalicji Obywatelskiej skierowali do prokuratury doniesienie w tej sprawie: mowa jest w nim o możliwości popełnienia przez Elżbietę Witek przestępstwa przekroczenia uprawnień i poświadczenia nieprawdy oraz o podżeganiu do działania sprzecznego z prawem przez posłów PiS.

"Po analizie zapisów materiałów, które sama kancelaria Sejmu udostępniła w formie materiału wideo, i na podstawie relacji również mediów, które relacjonowały to głosowanie, wygląda na to, że doszło do złamania regulaminu Sejmu, doszło do złamania prawa" - oświadczył na konferencji prasowej rzecznik Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec.

Przypomniał, że wyniki pierwszego - anulowanego - głosowania nie zostały upublicznione, i ocenił, że marszałek Witek "samowolnie, wbrew trybowi opisanemu w regulaminie Sejmu" dokonała reasumpcji - czyli powtórzenia - głosowania.

"Można powiedzieć, że to działanie marszałek Witek jest ‘bez żadnego trybu’" - ironizował Grabiec, nawiązując do słynnego sejmowego wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego.

"Nie możemy na to pozwolić, żeby Sejm, czyli miejsce, w którym stanowi się prawo, był miejscem, w którym łamane jest prawo - i to przez osobę, która powinna stać na straży prawidłowego funkcjonowania Sejmu" - mówił.

Dlatego właśnie - jak wyjaśnił - Koalicja Obywatelska skierowała do prokuratury zawiadomienie i domaga się m.in., by prokuratura przesłuchała w tej sprawie polityków PiS, w tym prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego.

To nie można tak, pani marszałek, ja melduję, że wszyscy posłowie zagłosowali - ci, którzy są na sali, wszyscy oddali głos. Trzeba albo podjąć decyzję, że pani anuluje, albo pokazać wyniki i uznać".

Dodajmy, że zawiadomienie Koalicji Obywatelskiej do prokuratury nie jest pierwszym w tej sprawie: już w piątek zawiadomienie o możliwości popełnienia przez marszałek Sejmu przestępstwa złożyli posłowie Lewicy.


Szef Centrum Informacyjnego Sejmu komentuje

Do sprawy odniósł się dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka.

"Do tego typu inicjatyw podchodzimy z uwagą, ale też dużym spokojem. Teraz wszystko zależy od decyzji prokuratury. Kancelaria Sejmu na pewno - w określonych okolicznościach - będzie współpracowała. Do wielu z pojawiających się zarzutów mieliśmy okazję już się ustosunkować" - podkreślił.

"Warto przypomnieć, że w sprawozdaniu stenograficznym są odnotowywane wypowiedzi posłów oraz uczestników posiedzenia biorących udział w dyskusji. W dokumencie takim nie są umieszczane uwagi wymieniane pomiędzy prowadzącym obrady marszałkiem Sejmu a asystującymi mu urzędnikami. Po drugie, marszałek Sejmu, podejmując decyzję o anulowaniu głosowania, nie znała jego wyniku. Nie była to zatem decyzja powiązana z jego domniemywanymi rezultatami" - zaznaczył Grzegrzółka.

Dodał, że jedyną informacją, jaką dysponuje w takiej sytuacji marszałek Sejmu, jest liczba posłów, którzy oddali już głos.

"Nie jest też prawdą sugestia, że sytuacja, w której głosowanie zostało anulowane, nie ma precedensu. Bardzo zbliżona sytuacja do obecnie omawianej miała miejsce m.in. podczas 90. posiedzenia VII kadencji Sejmu w dniu 9 kwietnia 2015 roku. Wówczas marszałek Sejmu przychylił się do apeli pochodzących z sali i zdecydował o ponownym przeprowadzeniu głosowania" - zauważył dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu.