Może się okazać, że mamy w Sądzie Najwyższym grupę ludzi, którzy tylko przebierają się za sędziów Sądu Najwyższego – tak dzisiejszy wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej komentują pełnomocnicy sędziów, którzy zaskarżyli procedurę nominacji do SN. TSUE uznał, że brak możliwości odwołania się od uchwał nowej Krajowej Rady Sądownictwa może naruszać unijne prawo.
Wyrok TSUE dotyczy pytań prejudycjalnych zadanych Trybunałowi przez Naczelny Sąd Administracyjny w listopadzie 2018 roku. NSA rozpatrywał wówczas odwołania pięciu sędziów, którzy ubiegali się o stanowiska sędziowskie w Sądzie Najwyższym, ale nie uzyskali rekomendacji nowej Krajowej Rady Sądownictwa. KRS postanowiła nie tylko nie przedstawiać prezydentowi wniosku o powołanie tych sędziów do SN, ale równocześnie przedstawiła Andrzejowi Dudzie wniosek o powołanie innych kandydatów.
Dzisiaj unijny Trybunał uznał, że kolejne nowelizacje polskiej ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa - które doprowadziły do zniesienia skutecznej sądowej kontroli rozstrzygnięć KRS ws. nominacji do Sądu Najwyższego - mogą naruszać unijne prawo.
Ostateczne rozstrzygnięcie w tej sprawie wyda Naczelny Sąd Administracyjny - bo to on zwrócił się do TSUE z pytaniem - ale sam Trybunał Sprawiedliwości nakreślił w swoim wyroku ramy tego, jak powinna wyglądać procedura konkursowa w praworządnym państwie.
TSUE zaznaczył, że jedną z zasad jest możliwość odwołania się od decyzji, w tym wypadku: od uchwały Krajowej Rady Sądownictwa.
W Polsce władze z tej możliwości zrezygnowały.
Co więcej, Andrzej Duda zlekceważył zabezpieczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego, który chciał, by prezydent wstrzymał się z nominacjami do Sądu Najwyższego do czasu rozstrzygnięcia wątpliwości.
"Mamy nadzieję, że ci sędziowie, którzy zostali wybrani w tej procedurze do Sądu Najwyższego, zostaną tych funkcji pozbawieni" - mówi mec. Marcjanna Dębska, pełnomocniczka jednego z sędziów, którzy zaskarżyli procedurę konkursową.