Domniemany sprawca poniedziałkowego zamachu w Berlinie został zastrzelony na obrzeżach Mediolanu we Włoszech. Mężczyzna był poszukiwany listem gończym w całej Europie. Śledczym udało się potwierdzić na podstawie odcisków palców, że zastrzelony to poszukiwany Anis Amri. Agencyjne informacje potwierdził minister spraw wewnętrzny Włoch Marco Minniti oraz prokurator generalny Niemiec Peter Frank.
Agencja Reutera podaje, że Amri został zatrzymany do rutynowej kontroli policyjnej o godz. 3 rano. Włoskie media precyzują, że poproszony o dokumenty młody człowiek miał sięgnąć po broń i krzyczeć "Allah akbar".
Amri ranił jednego z policjantów, rzucił się do ucieczki i został wtedy zastrzelony. Pistolet, z którego Tunezyjczyk postrzelił funkcjonariusza, to ta sama broń, z której zastrzelony został polski kierowca porwanej przez zamachowca ciężarówki.
Agencja Ansa, przytaczając tezę śledczych twierdzi, że Amri mógł mieć "wsparcie" lub "zaplecze" zapewnione przez kogoś ze wspólnoty islamskiej na północy Włoch.
Informację o zastrzeleniu mężczyzny potwierdził minister spraw wewnętrznych Marco Minniti. Oświadczył też na konferencji prasowej, że obowiązujący we Włoszech stan podwyższonych środków bezpieczeństwa i wzmocnionych kontroli pozwala na natychmiastową identyfikację i "neutralizację" uciekającego osobnika, który dostaje się na terytorium kraju.
To oznacza, że system bezpieczeństwa działa - ocenił szef MSW.
Po południu prokurator generalny Niemiec Peter Frank potwierdził, że Anis Amri, podejrzany o dokonanie niedawno ataku terrorystycznego w Berlinie, nie żyje. Frank podkreślił, że dochodzenie ws. zamachu jest kontynuowane, by ustalić, czy Amri miał wspólników.
Jest dla nas bardzo ważne ustalenie, czy istniała sieć pomocników i wspólników, zaufanych osób, które pomogły poszukiwanemu w przygotowaniu i przeprowadzeniu zamachu oraz w ucieczce - oświadczył Frank w Karlsruhe.
Prokuraturę "interesuje przede wszystkim, czy broń znaleziona przy Amrim w Mediolanie to ta sama, której użyto podczas zamachu" - podkreślił Frank.
Śledczy mają też ustalić, jaką dokładnie drogę przebył podejrzany między Niemcami a Włochami. Według włoskich władz Amri przyjechał do Włoch pociągiem z Francji. Przybył najpierw do Turynu, na północy kraju, i tam wsiadł do pociągu do Mediolanu, gdzie dotarł około 1 w nocy z czwartku na piątek. Z dworca głównego w stolicy Lombardii pojechał do Sesto San Giovanni; tam zatrzymał go patrol policji do kontroli.
Policjanci, którzy w piątek zastrzelili Tunezyjczyka, nie wiedzieli, że mógł się on znajdować w ich mieście - powiedział szef mediolańskiej policji Antonio De Iesu.
Dodał, że gdyby policjanci przypuszczali, że mógł to być ten Tunezyjczyk, "byliby ostrożniejsi".