"Moje nazwisko w ogóle nie powinno się pojawiać w kontekście afery wizowej" - oświadczył Jakub Osajda, były dyrektor w MSZ. Jak stwierdził, decyzja o jego zwolnieniu z resortu została podjęta na ul. Nowogrodzkiej przez członka sztabu wyborczego PiS "celem szybkiego zamknięcia tematu" afery. Mówił także, że "nie ma jednej afery wizowej". "Jest wiele afer, które krzyżują się lub nakładają się na siebie, a w innych zakresach zajmują autonomiczne pola składające się jednak na całościowy obraz" – stwierdził.
Przed komisją śledczą ds. afery wizowej stanął były dyrektor biura prawnego i zarządzania zgodnością MSZ Jakub Osajda.
Skorzystał on z możliwości swobodnej wypowiedzi. Jak podkreślił, przez miesiące Zjednoczona Prawica próbowała aferę ukryć i zamieść pod dywan. Politycy Zjednoczonej Prawicy twierdzili, że nie ma afery wizowej, nie ma nawet aferki. Otóż nie ma jednej afery wizowej. Jest wiele afer, które krzyżują się lub nakładają się na siebie, a w innych zakresach zajmują autonomiczne pola składające się jednak na całościowy obraz - powiedział Osajda.
Wskazał, że obok samej afery wizowej doszło do niedopełnienia obowiązków przez wysokich politycznych funkcjonariuszy i "partactwa legislacyjnego".
Wytłumaczył, że stawił się na przesłuchanie razem z pełnomocnikiem ze względu na trwające postępowanie sądowe przeciwko byłemu kierownictwu MSZ w związku z nagłym zwolnieniem go ze stanowiska i umieszczeniem jego nazwiska w komunikacie resortu, który łączył go z aferą wizową.
Oświadczył, że nigdy nie pracował, ani nie miał w zakresie swoich obowiązków żadnych kwestii wizowych, a o szczegółach afery wizowej dowiedział się z mediów i od osób związanych z byłym wiceszefem MSZ, Piotrem Wawrzykiem, 4 września 2023.
Moje nazwisko w ogóle nie powinno się pojawić w mediach w związku z aferą wizową, a jakiekolwiek łączenie mojej osoby z działaniami Piotra Wawrzyka w tej sprawie jest nieuzasadnione i krzywdzące. Z informacji, które posiadam, wynika, że próba medialnego przypisania mojego nazwiska do tej sprawy jako przyczyna kłopotów Piotra Wawrzyka była elementem zasłony dymnej i dezinformacji opinii publicznej - stwierdził Osajda.
Samo przypisywanie mojej osobie pomysłu powstania centrum informacji konsularnej, podczas gdy ta jednostka istnieje w ramach departamentu konsularnego od 2017 r., a ja podjąłem zatrudnienie w MSZ w 2018 r., jest niedorzeczne - dodał.
Podkreślił, że bez jego woli został wmieszany w rozgrywki polityczne na najwyższym szczeblu, a celem nadrzędnym PiS było to, by temat afery nie zdominował kampanii wyborczej.
Osajda poinformował, że - według tego, czego się dowiedział od szefa gabinetu politycznego ówczesnego ministra Zbigniewa Raua, Mateusza Paliego i jego małżonki - decyzja o zwolnieniu go z pracy została podjęta w siedzibie PiS na ul. Nowogrodzkiej w nocy 14 na 15 września 2023 r. przez członka sztabu wyborczego PiS, "który przekonał do tego Jarosława Kaczyńskiego, argumentując to koniecznością wskazania nazwisk celem (...) szybkiego zamknięcia tematu".
Dodał, że zbiegło się to w czasie z wybraniem Joachima Brudzińskiego na szefa sztabu wyborczego PiS-u, który - według niego - miał powiedzieć, że "jest w sztabie, by walczyć o Polskę i nie będzie umierać za MSZ".
Jak mówił świadek, po odwołaniu go ze stanowiska szef gabinetu politycznego ministra Raua, Mateusz Pali, wielokrotnie kontaktował się z nim i jego ciężarną żoną "w celu pilnowania, by nie kontaktował się z mediami". Podawał mi przykłady polityków PiS, którzy zostali zniszczeni po tym, jak skontaktowali się z mediami i dobrze radził, że zarówno mnie, jak i moją rodzinę również mogą zniszczyć - powiedział Osajda.
Jak relacjonował, skierował sprawę przeciwko MSZ na drogę postępowania sądowego, w efekcie czego w listopadzie 2023 MSZ otrzymał decyzję sądu pracy nakazującą jego dalsze zatrudnienie, jednak resort odmówił jej wykonania. Rau zaproponował mu ugodowe rozwiązanie sporu na piśmie, które - jak powiedział Osajda - nigdy nie zostało zrealizowane.
Osajda ocenił, że prawdziwą przyczyną kłopotów ówczesnego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka było jego własne działanie i "oczywistym, że nie działał sam". Jego zdaniem, szef MSZ Zbigniew Rau powinien mieć wiedzę o tych działaniach.
Świadek przekazał też, że - według jego wiedzy - ścisłe kierownictwo Zjednoczonej Prawicy i prezydent wiedzieli o trwającym w MSZ postępowaniu CBA co najmniej od marca 2023 r., a kierownictwo MSZ od maja 2023.
Dnia 17 maja 2023 również ja uzyskałem bezpośrednio od Zbigniewa Raua i szefa jego gabinetu politycznego Mateusza Paliego informacje nt. prowadzonego śledztwa CBA w MSZ - powiedział Osajda.
Zeznał też, że Edgar Kobos, współpracownik Wawrzyka, był związany z innymi politykami PiS, m.in. z Piotrem Mazurkiem, Jackiem Kurzępą, Piotrem Glińskim, Anną Krupką, Jadwigą Emilewicz. Powoływał się, że jest rodziną z ministrem Michałem Cieślakiem, i Łukaszem Korusem, bliskim współpracownikiem Krupki - dodał.
Dlatego, gdy w sierpniu 2023 pojawiły się plotki, że asystent Piotra Wawrzyka siedzi w więzieniu, próbowano przypisać tej osobie moje nazwisko - powiedział Osajda.
Zadeklarował, że podzieli się wszelkimi dowodami w postaci dokumentów, maili i SMS-ów, by "przemówiły same za siebie". Zaznaczył, że jego rola w postępowaniu prowadzonym przez prokuraturę ogranicza się do roli świadka.
Jego pełnomocnik, radca prawny Piotr Rogula wniósł o przesłuchanie świadka na posiedzeniu niejawnym, jednak szef komisji Michał Szczerba ocenił, że dokumenty, jakimi dysponuje komisja, nie zostały zakwalifikowane jako niejawne.
Świadek mówił też o projekcie rozporządzenia, który miał wprowadzić uproszczony system przyznawania wiz obcokrajowcom z 21 krajów. Za przygotowanie rozporządzenia odpowiadał były wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk.
Osajda wskazał, że dyrektor departamentu konsularnego MSZ przesłał notatkę podpisaną przez Zbigniewa Raua, w której była mowa o koncepcji rozwoju centrum informacji konsularnej i powstaniu centrum decyzji wizowych w Łodzi. Jak relacjonował Osajda, w notatce była mowa o tym, że należy utrzymać i rozszerzyć outsourcing wizowy w poszczególnych państwach. Przedstawiono też w niej trzy koncepcje, jakie kategorie wiz miałyby być rozpatrywane w centrum decyzji wizowych. To jest dokument inicjujący z podpisem Zbigniewa Rua, który stał się asumptem do zmiany rozporządzenia i do relokacji (do Łodzi - przyp. RMF FM) i rozbudowy centrum decyzji wizowych - podkreślił świadek.
Jak mówił, w trakcie konsultacji projektu rozporządzenia Piotr Wawrzyk i departament konsularny MSZ nagle powiadomili, że projekt ma zostać wycofany. Poinformował, że do projektu, zanim został wycofany, wpłynęły trzy opinie. Jedną z nich była - jak określił - "miażdżąca" opinia MSWiA, w której powoływano się na kwestie bezpieczeństwa
Szczerba poinformował, że komisja dysponuje wydaną wówczas opinią MSWiA. Jak przekazał, w opinii alarmowano, że proponowane zmiany dotyczące uproszczeń w przyznawaniu wiz dla obcokrajowców z 21 krajów mogą się wiązać ze wzrostem nielegalnej migracji do Polski i innych krajów UE i że chodzi w większości o kraje wysokiego ryzyka.
Duża część przesłuchania dotyczyła współpracownika Piotra Wawrzyka, Edgara Kobosa. Osajda zeznał, że Edgar Kobos był osobą bardzo aktywną, przedstawiał się jako osoba zajmująca się produkcją szklarniową, hodowlą pszczół, zasiadał w zarządach w wielu fundacji i stowarzyszeń, miał szerokie kontakty z politykami na wysokim szczeblu
Świadek został zapytany o grupę "filmowców" z Indii, którzy przedostali się na polskich wizach do Meksyku. Jak powiedział, nie kojarzy, by słyszał wcześniej o tej sprawie, natomiast Edgar Kobos chwalił mu się, że w jego gospodarstwie rolnym miał być kręcony film, który miał promować Polskę, a 17 stycznia 2023 r. przesłał mu trailer. Dodał, że Kobos mówił mu, że ma problem związany z kontynuacją filmu.
Przyznał, że z Edgarem Kobosem utrzymywał relacje koleżeńskie i widział się z nim przynajmniej raz w miesiącu. Dodał, że Kobos zwierzał mu się z problemów osobistych, w tym spraw sercowych i problemów zdrowotnych.
Pytany, czy Kobos odwiedzał go w resorcie spraw zagranicznych, odparł: "jeżeli udawał się do mnie, to jego wizyta u mnie była zgłaszana". Dodał, że było to raz w miesiącu, później sprostował, że "raczej rzadziej". Wskazał, że po tych wizytach Kobos udawał się do Wawrzyka.
Osajda wskazywał, że dochodziło do różnych interwencji rządzących w MSZ. Pan minister Wawrzyk wskazywał, że pan Rafał Bochenek dzwonił, żeby do jego czy jego rodziny gospodarstwa byli pracownicy ściągnięci - mówił. Dopytywany jak ta historia się skończyła, odpowiadał: Chyba skończyło się tak, że ci pracownicy przyjechali.
Rafał Bochenek na platformie X napisał, że zeznania Osajdy to kłamstwa. "Nie wiem czego pan Osajda się najadł, bo strasznie bredził dzisiaj przed komisją śledczą. Nigdy nie ingerowałem, nie dopytywałem, ani nie kontaktowałem się z nikim z MSZ ws. wydawania wiz dla jakichkolwiek obywateli państw azjatyckich ( zwłaszcza do jakiegoś 'mojego gospodarstwa'). Wymienianie mojego nazwiska przez p. J. Osajdę w tym kontekście jest nadużyciem, konfabulacją i zwykłym kłamstwem. Zero wiarygodności! Oczekuję, że p. Osajda przeprosi mnie za tę wypowiedź w przeciwnym razie będę musiał rozważyć kroki prawne" - stwierdził Bochenek.