"Walka o medale rozegra się między czterema zespołami: z Sanoka, Tychów, Jastrzębia i Krakowa. Pozostałe drużyny na pewno nieraz sprawią niespodzianki, urwą komuś punkty, ale czy to będzie się działo regularnie? Myślę, że nie" - mówi RMF FM Sebastian Królicki, redaktor naczelny portalu Hokej.Net. Komentując transfery przeprowadzone przed startem ligi, podkreśla, że polskie kluby zainteresowały się w ostatnim czasie zawodnikami zza Oceanu i ze Wschodu - z Rosji i Ukrainy: "Mniejszy jest napływ hokeistów z Czech i Słowacji, skąd w ostatnich latach 90 procent klubów ściągało zawodników". O przyszłorocznych MŚ Dywizji IA w Krakowie mówi zaś, że to wspólna sprawa polskiego środowiska hokejowego: "Całe środowisko musi na powodzenie tych mistrzostw pracować i je promować".
Edyta Bieńczak: Ruszają rozgrywki Polskiej Hokej Ligi. W tej chwili w stawce jest 10 zespołów, ale chyba trudno się spodziewać, że liga dotrwa w tym kształcie do końca sezonu. Mam tu na myśli przede wszystkim sytuację w HC GKS Katowice.
Sebastian Królicki, redaktor naczelny Hokej.Net: Katowice to w tej chwili wielka niewiadoma. Ciężko nawet uzyskać jakiekolwiek informacje o tym, co dzieje się w klubie. Obecnie trenuje 14 zawodników, nie wiadomo, czy ktoś do nich dołączy. Wszystko to jest rozgrywane po amatorsku.
PZHL dał Katowicom licencję, a z różnych względów nie powinien.
Takie granie na siłę, wystartowanie tylko po to, żeby być w lidze... chyba nie o to chodzi, żeby robić z ligi farsę - i pod względem organizacyjnym, i finansowym. Być może katowiczanie dotrwają, nikt tego nie wie. Ale na dzień dzisiejszy wygląda na to, że ciężko im będzie wytrzymać do końca sezonu.
Olga Rybicka, reporterka TVP Katowice, pisała niedawno w felietonie, że kilkunastu zawodników, którzy grali w Katowicach w poprzednim sezonie, dostało tylko "niewielką część zaległych pieniędzy - resztę odebrano im w ramach kary za oddany walkowerem mecz z JKH GKS-em Jastrzębie".
Dokładnie tak było.
PZHL dał licencję Katowicom z dwóch względów. Uwzględnił tę karę, na którą pozwalały umowy czy regulamin klubu, które zawodnicy podpisali. Po drugie, kontrakty zawodników były dwuczęściowe. Klub wypłacał im najniższą pensję krajową - oczywiście minus to, co odebrał w ramach kary za walkower - a większą część wynagrodzenia miał wypłacać w ramach osobnego kontaktu nieznany sponsor prywatny, podobno była to włoska spółka. I z tego drugiego kontraktu zawodnicy nie dostali pieniędzy. Dla PZHL-u zespół z Katowic był więc czysty, choć gołym okiem widać, co się tam wyrabia.
Takie zachowania wobec zawodników są nie fair. Wielu wolało zakończyć karierę czy grać w I lidze niż tam. W tej chwili w Katowicach jest czterech czy pięciu juniorów, którzy być może chcą się jeszcze trochę ograć. Reszta to obcokrajowcy nieświadomi tego, co ich tam czeka. A i tak w ostatnich dniach rozsyłali do innych klubów PHL propozycje swojego udziału w treningach.
Katowice mimo wszystko dostały licencję na grę w PHL. A jeśli chodzi o licencje dla innych klubów - wszystko było tak, jak być powinno?
Nie wiem, czy wszystkie kwestie zostały dokładnie sprawdzone. Polonia Bytom dostała teraz zakaz transferowy, czyli nie wszystkie sprawy były uregulowane, jak należy. Co do innych klubów: zawodnicy nie zawsze zgłaszają PZHL-owi problemy finansowe. Jeśli mają pewność, że dostaną zaległe pieniądze za jakiś czas - to mogą czekać. Ale są też działacze, którzy od lat zachowują się nieodpowiedzialnie - w takich wypadkach dziwi mnie, że hokeiści mimo wszystko im ufają.
Powiedzmy parę słów o transferach, bo kilka ciekawych transferów doszło przed sezonem do skutku. Które uważasz za najbardziej udane?
Najlepsze transfery przeprowadziły, moim zdaniem, cztery zespoły: Jastrzębie, Sanok, Cracovia i Tychy. W Sanoku pojawili się Jordan Pietrus czy Justin DaCosta. Bramkarz Bryan Pitton jest na razie wielką niewiadomą. GKS Tychy ściągnął zawodników z Rosji - Jurija Kuzina i Maksima Kartoszkina. To też może być ciekawe rozwiązanie. Obronę tyszan wzmocnił także znany z polskich lodowisk Nicolas Besch. Do Cracovii wrócił duet Patrik Valčak - Josef Fojtik. To będzie prawdopodobnie siła napędowa Pasów. W Jastrzębiu jest mieszanka Czechów i Ukraińców. Ta drużyna zaprezentowała się niezwykle dobrze w sparingach, tracąc zazwyczaj mało bramek.
Pozostałe kluby ściągnęły zawodników trochę innego kalibru - wiadomo, że wszystko zależy od finansów. Ale kto wie? Niektórzy mogą "wypalić", choć nie mają bogatego CV. Przyszłość pokaże, kto wybije się ponad przeciętność.
W ostatnim czasie wzmocnił się trend szukania zawodników za Oceanem - w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych.
Od kilku sezonów kluby idą trochę w tym kierunku. Cracovia miała Davida Kostucha czy Rafała Martynowskiego. Później Katowice ściągnęły sześciu czy siedmiu zawodników zza Oceanu. W końcu Sanok spróbował tego kierunku i efekt był taki, że wywalczył mistrzostwo Polski. W tym sezonie Sanok to kontynuuje, zawodników zza Oceanu przybyło. Cracovia również szuka tam zawodników - według naszych informacji, pod uwagę brani są teraz napastnik i obrońca ze Stanów Zjednoczonych. Widać, że ten kierunek spodobał się w polskiej lidze w ostatnich kilku latach.
Ale w tym sezonie otworzył się rynek rosyjsko-ukraiński i kilka klubów zdecydowało się na tę opcję. Jastrzębie sprowadziło dwóch zawodników z Ukrainy - Władimira Aleksjuka i Artioma Bondariewa. W Janowie pojawił się ukraiński bramkarz Jewhen Napnenko, poza tym testowany jest zawodnik z Rosji. Do Polonii Bytom zawitali Ukraińcy Nikita Bucenko i Witalij Andrejkiw. No i są jeszcze wspomniani już przeze mnie Kuzin i Kartoszkin - Rosjanie sprowadzeni do GKS-u Tychy.
Tak że w tej chwili mamy większy napływ zawodników zza Oceanu i ze Wschodu, a mniejszy - z Czech i Słowacji, skąd w ostatnich latach 90 procent klubów ściągało zawodników. Dzięki takim transferom liga staje się bardziej urozmaicona i miejmy nadzieję, że będzie ciekawsza.
Obecnie najmocniejsza wydaje się właśnie ta czwórka, która przeprowadziła również najmocniejsze transfery - Sanok, Tychy, Jastrzębie, Cracovia. Jakiś zespół spoza tej grupy może mocniej namieszać w lidze, wybić się w trakcie sezonu?
Czy namieszać - ciężko powiedzieć, ale na pewno parę zespołów niejednokrotnie sprawi niespodzianki, wygrywając z mocniejszymi. Podhale, Naprzód Janów, Unia Oświęcim czy Polonia Bytom na pewno nieraz urwą komuś punkty. Ale czy to staną się regularne niespodzianki? Myślę, że raczej nie, bo reszta zespołów będzie jednak odbiegała od tej czołowej czwórki i te niespodzianki będą jednak niespodziankami - pojedynczymi, a nie seryjnymi wynikami.
Czyli walka o medale rozegra się między czterema zespołami.
Myślę, że tak. Ale można też dorzucić do tej stawki Orlika Opole, który sprawił ostatnio niemałą niespodziankę, wygrywając z Sanokiem 6:4, choć sanoczanie prowadzili już w meczu 3:0 (spotkanie rozgrywane awansem z powodu późniejszych występów Ciarko w Pucharze Kontynentalnym - przyp. red.). Zespół z Opola ma mieszankę swoich wychowanków i zawodników z USA, Rosji czy Kanady. Mocnym punktem powinien być bramkarz John Murray, który - jeszcze w barwach Sanoka - był najlepszym golkiperem fazy play off w poprzednim sezonie.
Po tej wspomnianej przez ciebie porażce z Orlikiem i wcześniejszych niezbyt dobrych meczach - była i przegrana z Cracovią w Superpucharze Polski, i wymęczone zwycięstwo z Naprzodem Janów - w Sanoku nastąpiła zmiana trenera: Tomasza Demkowicza zastąpił Miroslav Fryčer, który w poprzednim sezonie doprowadził zespół do mistrzowskiego tytułu. To była dobra decyzja, nie zbyt pochopna?
Moim zdaniem, dobra. W czterech meczach o stawkę - jednym o Superpuchar, trzech ligowych rozgrywanych awansem - były dwie porażki. Poza tym we wszystkich tych spotkaniach gra sanoczan nie wyglądała najlepiej. To nie była drużyna, tylko zlepek indywidualności. Ta zmiana na ławce trenerskiej była przez wielu oczekiwana i myślę, że nastąpiła w dobrym dla klubu momencie, bo sezon w zasadzie się jeszcze nie zaczął.
Ze zmianami nie można też chyba było czekać dłużej, jeśli Sanok myśli o zdziałaniu czegoś w Pucharze Kontynentalnym - a te mecze już w październiku. W poprzednich sezonach Cracovia docierała najwyżej do trzeciej rundy rozgrywek, Sanok w sezonie 2012/2013 zaczął i skończył na trzeciej rundzie. W tym sezonie jaki wynik mistrzów Polski uznałbyś za realny, a jaki będzie sukcesem?
Wydaje mi się, że awans do trzeciej rundy jest realny, wygrana w Rumunii jest w zasięgu Sanoka (w Rumunii w grupie C rywalizować będą - oprócz Ciarko - rumuński ASC Corona 2010 Braszów, węgierski DAB Dunaújváros i Priżma Ryga z Łotwy - przyp. red.). Zmiana trenera nastąpiła ponad trzy tygodnie przed Pucharem i jeśli Miroslav Fryčer zdoła w tym czasie wprowadzić korekty w ustawieniu, poprawi organizację gry na lodzie i przywróci dobrą atmosferę w drużynie, to myślę, że sanoczanie są w stanie ten awans wywalczyć. Najmocniejszymi przeciwnikami będą na pewno rumuński Braszów, który w składzie również ma Kanadyjczyków, i węgierski DAB Dunaújváros. Drużyna z Łotwy będzie, moim zdaniem, troszkę słabsza.
Na koniec wybiegnijmy trochę w przyszłość: pięknym zamknięciem sezonu mają być MŚ Dywizji IA na Kraków Arenie. Prezes PZHL-u Dawid Chwałka powiedział kilka dni temu w wywiadzie dla Interii: "W tym momencie mamy zgodę na mistrzostwa w Polsce i będziemy rozmawiali z włodarzami Krakowa o konkretach. Do tej pory mieliśmy porozumienie o wspieraniu inicjatywy i o tym, że Kraków chce się zaangażować w organizację mistrzostw świata. Teraz możemy rozmawiać o konkretach. Mam nadzieję, że nic się nie zmieni, dogadamy się od strony organizacyjnej i wspólnie zrobimy te mistrzostwa". Jest, twoim zdaniem, możliwe, żeby ta impreza odbyła się gdzieś indziej niż w Krakowie?
Nie, myślę, że inna opcja nie wchodzi w grę. Rada Miasta, prezydent Jacek Majchrowski popierają ten pomysł. Podstawową kwestią będą pewnie pieniądze, jakie miasto Kraków byłoby w stanie dorzucić do organizacji mistrzostw. To nie będzie tania impreza, ale myślę, że dla promocji hokeja i Krakowa fajnie byłoby, gdyby odbyła się właśnie na Kraków Arenie.
Myślę, że tak będzie i że hala się wypełni - szczególnie na meczach Polaków. Hala ma wprawdzie 15 tysięcy miejsc, ale przy dobrej promocji imprezy to się może udać - chodzi w końcu o to, żeby wspomóc reprezentację Polski. Biało-czerwonych trzeba wspierać niezależnie od tego, o jaką dyscyplinę chodzi.
Przykładem - siatkówka.
Dokładnie. Myślę, że na tych meczach pojawią się po prostu kibice reprezentacji Polski - niezależnie od tego, czy na co dzień oglądają piłkę, siatkówkę czy hokej. A dla hokeja będzie to promocja i sposób na przyciągnięcie nowych kibiców, którzy z tą dyscypliną nie mieli dotąd styczności albo mieli ją rzadko. Później może zaczną chodzić na mecze ligowe.
Wypełnienie 15-tysięcznej hali - jeśli wziąć pod uwagę, że na mecze w decydującej fazie play offów w poprzednim sezonie przychodziło 2,5-3,5 tysiąca kibiców - będzie wyzwaniem. Tym bardziej, że hokej nie jest w tym kraju dobrze wypromowaną dyscypliną.
Na pewno będzie to niełatwym zadaniem - i to zadaniem stojącym nie tylko przed PZHL-em, ale i całym środowiskiem hokejowym. Każdemu, kto interesuje się hokejem, powinno zależeć, żeby nasza reprezentacja nie grała przy pustych trybunach i żebyśmy jako organizator zaprezentowali się jak najlepiej. Całe hokejowe środowisko musi na powodzenie tych mistrzostw pracować i je promować.
Moim zdaniem, w czasie meczów Polaków realne jest zapełnienie Kraków Areny - jeśli nie w stu procentach, to ponad 10 tysięcy miejsc. A to na pewno pomoże naszej reprezentacji.
No właśnie: jaki wynik kadry na tych mistrzostwach jest realny? Sukcesem będzie już samo utrzymanie się w grupie A pierwszej Dywizji?
Trzeba mierzyć jak najwyżej, oczywiście, ale o awans do Elity będzie bardzo ciężko. Realnie patrząc, trzeba walczyć o utrzymanie. Jeśli uda się ugrać coś więcej - to tylko się cieszyć. Zaplecze Elity stoi na naprawdę wysokim poziomie - i to jest miejsce polskiego hokeja.
Ale pamiętajmy, że do Elity awansują dwie drużyny z tej grupy, więc przy odrobinie szczęścia i pomocy kibiców... Wierzyć trzeba zawsze. A taki awans byłby dla polskiego hokeja wielką sprawą.
Trener Jacek Płachta to właściwy człowiek na tym miejscu?
Ja nie jestem od oceniania trenerów. Środowisko hokejowe i kibice są w tej kwestii podzieleni, co człowiek, to opinia. Wszystko podyktowane jest pewnie względami finansowymi - związku być może nie stać na trenera z tej półki co duet Zacharkin-Bykow.
Ale myślę, że trener Płachta czegoś się od trenerów Zacharkina i Bykowa nauczył. Mam nadzieję, że stworzy dobrą atmosferę, będzie wiedział, jak przygotować drużynę. I być może, nie mając większego doświadczenia, stworzy kolektyw, który będzie wygrywał.