Andrzej Bargiel pobił rekord wejścia na Manaslu (8156 m). 26-letni zakopiańczyk stanął na szczycie ośmiotysięcznika około 8:30 czasu polskiego. Wejście na wierzchołek zajęło mu 14 godzin i mniej więcej 5 minut. Oznacza to, że dotychczasowy rekord, który wynosił 16 godzin, Bargiel pobił o niemal dwie godziny. Teraz zjeżdża z góry na nartach - chce pokonać całą trasę bez ich odpinania.
Kilka minut przed godziną 10 reporterowi RMF FM Maciejowi Pałahickiemu udało się połączyć z Marcinem Kinem, członkiem wyprawy, który czuwa w bazie. Andrzej odezwał się około godziny 12:20 (czasu lokalnego), mówił, że od jakiegoś czasu jest na szczycie, wspominał o 10 minutach. Już od pół godzinki czy nawet 40 minut zjeżdża w dół - relacjonował Kin.
Bargiel zjeżdża do bazy, która znajduje się na wysokości 4800 m. Dotarcie tam powinno zająć mu około pięciu godzin. Byłby to kolejny rekord, bowiem nikomu nie udało się dotąd tak szybko wejść na szczyt i z niego zejść.
Gdyby zaś udało mu się pokonać całą trasę bez odpinania nart - również byłoby to historycznym wyczynem. Jedyny dotychczas zjazd z Manaslu - jesienią 2012 roku - był niepełny. Niemiec Benedikt Boehm odpiął wtedy narty na oblodzonym odcinku powyżej 7300 m i pokonał go w rakach.
Bargiel już wcześniej - wiosną 2012 roku - przystąpił do podobnej próby podczas wyprawy programu Polski Himalaizm Zimowy, ale zmuszony był zawrócić 500 m pod wierzchołkiem.
Z czwórki osób biorących wówczas udział w ataku szczytowym jedna zrezygnowała już niżej z powodu zmęczenia, druga doszła na 7300 m, a ostatnia skończyła na 7450 m, na przełęczy. Uzgodniliśmy, że dalej pójdę sam. Kiedy dotarłem do wysokości 7600 m, dostałem informację, że kolega czuje się gorzej i potrzebuje pomocy. Na ostateczny odwrót złożyło się oczywiście więcej czynników - przede wszystkim kiepska pogoda przez większą część pobytu. Na 38 dni wyprawy przez 36 sypał śnieg, spadło go około sześciu metrów - relacjonował.
Wygląda na to, że 26-latek zacznie kolekcjonować rekordy i inne historyczne osiągnięcia. 2 października 2013 roku jako pierwszy Polak zjechał z Sziszapangmy Środkowej (8013 m).
Bargiel rozpoczął wspinaczkę na Manaslu (8156 m) w środę o godzinie 18:15 czasu polskiego. Wcześniej, bo już o poranku, z bazy wyszli jego brat, 38-letni Grzegorz Bargiel - pracownik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego - i 55-letni Dariusz Załuski z Warszawy - zdobywca pięciu ośmiotysięczników, w tym K2 (8611 m) i dwukrotnie Mount Everestu (8848 m), laureat wielu nagród międzynarodowych festiwali filmowych.
Grzegorz i Darek byli już po południu w "trójce" na 6800 m. Temperatura minus 20 stopni. Warunki średnie, dużo śniegu, ale najgorszy jest wiatr o sile ponad 50 km na godzinę. Oby tylko mnie nie zwiał - mówił 26-latek przed opuszczeniem bazy. Jestem już po skromnej kolacji - zjadłem makaron z oliwą i ruszam. Tu jest już noc, minęła 22. Po drodze nie zatrzymuję się w obozach, idę od razu do "trójki", co powinno mi zająć około pięciu godzin - zapowiadał.
W bazie pozostał fotograf, 30-letni Marcin Kin z Zakopanego, który utrzymuje łączność z kolegami. Jak na razie jest lepiej, aniżeli przypuszczał Andrzej. Do "trójki" doszedł po czterech godzinach i 30 minutach. Wiatr osłabł, z czego cieszy się najbardziej. Jest w dobrej formie - relacjonował.
W obozie trzecim 26-latek nie odpoczywał długo - planowany postój skrócił z dwóch godzin do jednej. Od "trójki" wspinał się razem z Załuskim i bratem. Ten ostatni również zaplanował zjazd z Manaslu na nartach.