"Nikt nie chce zbyt dużo stracić, dlatego dążymy do dialogu, oceniając ewentualne straty, które trzeba jak najbardziej ograniczyć" - stwierdził Lech Wałęsa, odnosząc się do sytuacji na Ukrainie. Dodał, że sprawa Krymu "to egzamin z europejskiej i światowej solidarności".
Lech Wałęsa odwiedził Palermo na Sycylii. Wziął tam udział w debacie na temat przyszłości Europy. Stwierdził m.in, że nie można pozwalać przywódcy Rosji Władimirowi Putinowi na to, jak postępuje wobec Ukrainy, ale jednocześnie nie można rozpętywać wojny. Jeśli będziemy solidarni, dojdzie do poprawy sytuacji - prognozował.
Były prezydent przyznał, że w sprawie kryzysu ukraińskiego jest optymistą. Pokazałem, że dzięki solidarności można wygrać - wyjaśnił. Sprecyzował jednak, że w tym wypadku potrzebny jest inny rodzaj solidarności. Należy zastanowić się i ocenić, jaki wkład może wnieść poszczególny kraj - opisywał.
(mn)