Dogłębną reformę armii oraz innych służb mundurowych - zapowiedział dziś Andrij Parubij, Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. "Wielu agentów wpływu obcego państwa było umieszczonych w naszych służbach, które odpowiadają za bezpieczeństwo i obronę" - wyjaśnił. Poprosił także Zachód o wsparcie wojskowe w związku z kryzysem na Krymie.
Prosimy o bardziej aktywne i zdecydowane działania Zachodu wobec Rosji w związku z kryzysem krymskim - taki apel podczas konferencji prasowej w Kijowie wygłosił Andriej Parubij. Jak przekonywał Sekretarz Rady Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy, trwający konflikt może wpłynąć na stabilność całego regionu. Ja nie mówię o wysłaniu żołnierzy na Ukrainę, ale gdzieś w pobliże granic, chociażby na Morze Czarne - mówił Parubij.
Sześciokrotna przewaga w liczebności armii, około półtora tysiąca więcej czołgów, przepaść jeśli chodzi o siły powietrzne i morskie. Tak w skrócie można określić dysproporcje na korzyść Rosji pod względem potencjału militarnego w porównaniu z Ukrainą. Do tego Rosjanie dysponują szerokim wachlarzem świetnie wyposażonych i wyszkolonych sił specjalnych. Modernizacja rosyjskich sił zbrojnych stała się w ostatnich latach jednym z priorytetów polityki Kremla. Jak zaznacza w swojej analizie Ośrodek Studiów Wschodnich, nakłady na obronę zajmują w rosyjskim budżecie na lata 2014-2016 bardzo znaczącą pozycję, a w kolejnych latach mają sukcesywnie rosnąć - aż do 105 miliardów dolarów w 2016 roku, czyli 22 procent wszystkich wydatków.
Tymczasem siły zbrojne Ukrainy wciąż opierają się przede wszystkim na sprzęcie odziedziczonym po Związku Radzieckim, a wydatki na armię oscylują zaledwie w granicach 1 proc. PKB. Siły są bardzo nierówne, Rosją ciągle jest militarnym mocarstwem, jest jedną z największych militarnych potęg na świecie. Natomiast Ukraina dysponuje armią średniego państwa europejskiego, ale bardzo poważnie niedofinansowaną. Ukraińcy przez ostatnie 20 lat prawie nie kupowali broni. Używają sprzętu, który był na Ukrainie jeszcze w czasach Związku Radzieckiego. Żołnierze mało ćwiczą, piloci mało latają, wojsko mało strzela. Krótko mówiąc, ta armia pod względem rzeczywistej wartości bojowej jest najprawdopodobniej jeszcze słabsza niż wynikałoby to z prostych obliczeń - mówi w rozmowie z RMF FM Tomasz Szulc, ekspert ds. wojskowości z Politechniki Wrocławskiej.
źródło: OSW, IISS