Brazylia pokonała Koreę Północną 2:1. Przez prawie godzinę Canarinhos grali w ospałym tempie i niemiłosiernie męczyli się z Koreańczykami. Potem bramki zdobyli Maicon i Elano i wydawało się, że Brazylia wygra najmniejszym nakładem sił. Ale pod koniec było nerwowo, bo w ostatnich minutach gola dla Korei strzelił Ji Yun-nam. Był to tylko gol honorowy.
Pierwsza część spotkania była nudna i bezbramkowa. Canarinhos zupełnie zawodzili, a Koreańczycy dzielnie stawiali opór pięciokrotnym mistrzom świata.
Kaka, Robinho, Adriano, Elano - tak wyglądała siła ataku Brazylii. W pierwszej części meczu z Koreą Północną w ogóle nie było widać, że z jednej strony grają największe światowe gwiazdy, a z drugiej mundialowi nowicjusze. Co prawda Korea Północna w swoim jedynym do tej pory występie na mistrzostwach świata sprawiła niespodziankę (w 1966 roku wyeliminowała Włochów), ale w starciu z Brazylią nikt nie dawał jej szans.
Pierwsza połowa upłynęła w sennym tempie. Brazylia miała oczywiście sporą przewagę, ale ograniczała się ona do czasu posiadania piłki. Robinho popisał się kilkoma technicznymi sztuczkami, raz groźnie strzelał Maicon i to praktycznie wszystko w wykonaniu faworytów afrykańskiego turnieju. Trener Brazylii Carlos Dunga musiał umierać ze wstydu oglądając to, co prezentowali jego podopieczni.
Tymczasem dzielni Koreańczycy nie przestraszyli się utytułowanego rywala. Ich gra ograniczała się do skutecznego wybijania rywala z rytmu i przerywania jego akcji ofensywnych. Ale Koreańczycy kilka razy całkiem groźnie skontrowali i przy większym szczęściu mogli stworzyć sobie sytuację bramkową.
Pierwsze dziesięć minut drugiej połowy niestety niczym nie różniło się od całej pierwszej części meczu - Brazylijczycy niemal non stop przy piłce, ta wędrowała od nogi do nogi, ale nic z tego nie wynikało. Krótkie podania, próby akcji, ale wszystko jakby w zwolnionym tempie. W końcu tę brazylijską drzemkę w 55. minucie przerwał zdenerwowany Maicon. Obrońca dostał piękne podanie od Bastosa, wbiegł na pełnej szybkości w pole karne i strzelił z całej siły z ostrego kąta. Źle ustawiony koreański bramkarz Ri Myong-guk nie miał większych szans.
Od tego momentu Brazylia zaczęła grać finezyjniej i szybciej. Akcje Canarinhos były coraz groźniejsze, bardzo dobre spotkanie rozgrywał Robinho. To on w 72. znalazł w polu karnym Elano, a on płaskim strzałem zdobył drugiego gola. Samba rozbrzmiewała coraz głośniej, a kolejne okazje marnowali Nilmar, Robinho i Lucio. Mimo to wydawało się, że wynik może być już tylko wyższy. Tymczasem w 89. minucie błąd Lucio niespodziewanie wykorzystał Ji Yun-nam i zdobył dla Korei Północnej bramkę. Końcówka meczu była nerwowa, bo Brazylijczycy byli zaskoczeni takim obrotem sprawy, ale to trafienie Koreańczyków okazało się tylko honorowym.
Brazylia - Korea Północna 2:1 (1:0)
1:0 - Maicon (55. min.)
2:0 - Elano (72. min.)
2:1 - Ji Yun-nam (89. min.)
Składy:
Brazylia: Julio Cesar, Maicon, Lucio, Juan, Michel Bastos, Felipe Melo, Gilberto Silva, Elano, Kaka, Robinho, Luis Fabiano.
Korea Płn.: Ri Myong-guk, Ri Kwang-chon, Cha Jong-hyok, Pak Chol-jin, Ri Jun-il, Ji Yun-nam, Mun In-guk, An Yong-hak, Pak Nam-chol, Hong Yong-jo, Jong Tae-se.
Żółte kartki: Ramires (88. min.)
Sędzia: Viktor Kassai (Węgry)