To w tych dwóch krajach mamy najlepsze piłkarskie ligi świata. Dlaczego więc Hiszpanie już szykują się do wyjazdu z mundialu, a Anglicy za chwilę mogą pójść ich śladem? Przyczyny są różne.
Anglicy mogą się jeszcze obronić i awansować do 1/8 finału, ale po porażkach 1:2 z Włochami i Urugwajem ich los nie jest już w ich rękach. Sytuacja zależy przede wszystkich od Włochów. Jeśli ci wygrają dziś z Kostaryką, a następnie we wtorek z Urugwajem, Anglia awansuje w przypadku zwycięstwa z Kostaryką różnicą co najmniej dwóch bramek. Każde inne rozstrzygnięcie w którymkolwiek ze spotkań wysyła "Synów Albionu" do domów.
Dlaczego reprezentacja kraju, który ma chyba najlepszą ligę na świecie, ma takie kłopoty? Przyczyna jest prosta - o sile Premier League stanowią przede wszystkim zagraniczne gwiazdy, jak chociażby Luis Suarez, który we wczorajszym meczu dwukrotnie trafił do siatki Wyspiarzy. Przeglądając kadry czterech najlepszych drużyn minionego sezonu, szybko dostrzeżemy, że miejscowi gracze nie stanowią o sile Manchesteru City, Liverpoolu, Chelsea czy Arsenalu. Owszem, pojedynczy są, ale w kadrach tych zespołów więcej mamy chociażby Hiszpanów.
Problemem ustępujących właśnie mistrzów świata jest natomiast stagnacja. 90 procent zawodników występujących w Brazylii dwa lata temu zdobyło tytuł mistrzów Europy, a większość z nich wygrywała wspomniany tytuł przed czterema laty w Republice Południowej Afryki. W Hiszpanii nie dokonano zmiany warty, choć było na kogo - w domu zostali m.in. Isco, Navas, Llorente czy Carvajal, czyli zawodnicy, którzy mieliby pewne miejsce w wyjściowych jedenastkach większości reprezentacji kopiących na mundialu. Trener del Bosque był jednak zakładnikiem sukcesu - i z drugiej strony trudno mu się dziwić. Bo jak, przy zdrowych zmysłach, miał wytłumaczyć, że nie zabierze do Brazylii takich ikon jak Casillas czy Xavi?
Przed Hiszpanami jednak cały czas rysuje się świetlana przyszłość, bo trudno sobie wyobrazić, by po wpuszczeniu do drużyny świeżej krwi, nagle przestała wygrywać. Ale i Anglicy mogą patrzeć do przodu z podniesioną głową. Mimo porażek, na mundialu w Brazylii zaprezentowali się chyba najlepiej w XXI wieku. Paradoks polega jednak na tym, że choć w RPA czy na polsko-ukraińskim Euro grali znacznie brzydziej, przechodzili dalej, a teraz najprawdopodobniej pojadą do domu.