Blisko cztery lata temu Hiszpanie świętowali zdobycie mistrzostwa świata w piłce nożnej. W Johannesburgu pokonali po dogrywce Holandię 1:0. Później drużyna świętowała jeszcze zdobycie mistrzostwa Europy. Jak reprezentacja Hiszpanii zmieniła się w ciągu czterech lat?
Zacznijmy od personaliów, bo już tu widać konkretne i bardzo ważne różnice. Numer jeden to na pewno Carles Puyol. Wtedy niekwestionowany lider defensywy, a dziś praktycznie już na sportowej emeryturze. Wtedy w półfinale z Niemcami zdobył jedną bramkę i wprowadził Hiszpanów do finału. Biorąc pod uwagę pierwszy skład z meczu finałowego w Johannesburgu, to w Brazylii szansy nie dostanie jeszcze Joan Capdevilla, teraz będący już w zaawansowanym wieku obrońca Espanyolu Barcelona.
Zupełnie inaczej niż cztery lata temu wygląda sytuacja Davida Villi. Wtedy napastnik przechodził do Barcelony jako jeden z najlepszych strzelców w lidze hiszpańskiej. Na mundialu strzelił pięć goli. Dziś gra w Atletico Madryt, ale trudno uznać go za czołową postać zespołu Diego Simeone, choć oczywiście jest w szerokiej kadrze Hiszpanów. Tak pewnie jak w RPA nie wygląda też sytuacja Ikera Casillasa. Cztery lata temu śmiało konkurował o miano najlepszego bramkarza świata. Obecnie w Realu często siada na ławce rezerwowych, ale jego klubowy konkurent Diego Lopez nie znalazł się nawet w szerokiej kadrze. Tu akurat nie ma jednak kontrowersji i chyba nikt nie martwi się tym, że golkiper Realu może zawalić Hiszpanom mundial.
Pozostali piłkarze z finału z Holandią śmiało mogą zagrać w Brazylii. Sergio Ramos co prawda już nie na boku, ale w środku defensywy obok Gerarda Pique. Do tego dochodzą Sergio Busquets, Xabi Alonso, Xavi, Andres Iniesta i Pedro Rodriguez. Oczywiście o cztery lata starsi, co przekłada się też na formę. Przykładem może być Xavi, który chyba też zaczyna powolne zejście z wielkiej sceny. Pojawiły się jednak nowe gwiazdy. Wzrosła rola Davida Silvy, a do drużyny weszli Jordi Alba czy Cesar Azpilicueta.
Oczywiście oprócz personaliów zmienił się też styl gry Hiszpanów. Zespół Vicente del Boaque często gra bez nominalnego napastnika, co widzieliśmy już na Euro 2012. Fernando Torres, Fernando Llorente, Jesus Navas, Alvaro Negredo... Może się zdarzyć, że na boisku żaden z nich się nie pojawi, a któregoś na pewno jeszcze przed mistrzostwami del Bosque skreśli.
Hiszpanie mogą być w Brazylii przemęczeni. O tym mówi się dość otwarcie, wskazując choćby na to, że dwa madryckie kluby zagrają w finale Ligi Mistrzów. Do tego dochodzi nierówna forma liderów Barcelony. Przed czterema laty też wskazywano dlaczego ma się Hiszpanom nie udać. Tak też było i dwa lata temu.
Na mundialu trzeba więc umieścić obrońców tytułu w gronie głównych kandydatów do kolejnego triumfu. Mimo że sporo się w kadrze zmieniło, to asów w tej talii ciągle nie brakuje. Choć trzeba też przyznać, że trzon drużyny mocno się nie zmienił. To Casillas, Pique, Ramos, Iniesta, czy Alonso będą stanowić o sile Hiszpanów - podobnie jak cztery lata temu.
Warto w kontekście ostatniego czterolecia przypomnieć jeszcze klubowe sukcesy Hiszpanów. W 2011 roku Ligę Mistrzów wygrała Barcelona. Teraz w finale zagrają Real i Atletico. W Lidze Europejskiej kilka dni temu sukces zapewniła sobie Sevilla. W 2012 roku Atletico Madryt wygrał z Athletikiem Bilbao. Ostatnie lata były więc pod tym względem dla Hiszpanów bardzo udane.
(MRod)