Edmund Klich będzie interweniował w sprawie wraku prezydenckiego tupolewa w Smoleńsku. Wczoraj korespondent RMF FM Przemysław Marzec ujawnił, że szczątki Tu-154M wciąż tkwią pod gołym niebem. Rosjanie zapewniali polskich śledczych dwa tygodnie temu, że wrak będzie ogrodzony metalowym płotem i przykryty brezentem. Okazało się, że były to tylko obiecanki.
Klich zamierza spotkać się z przedstawicielami Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, badającego przyczyny katastrofy 10 kwietnia. Polski akredytowany przy tym gremium chce się dowiedzieć, kiedy konkretnie rosyjska obietnica zabezpieczenia wraku będzie zrealizowana. Wczoraj ukazały się informacje, że wrak jest jeszcze niezabezpieczony, wiec zapytam, jak to będzie wyglądało - powiedział Edmund Klich.
Podczas tego spotkania - jak powiedział reporterowi RMF FM - będzie też poruszał inne problematyczne kwestie. Nie ujawnił jednak szczegółów. Gdy Krzysztof Zasada zapytał go, jak po jego skargach na współpracę ze stroną rosyjską ta współpraca teraz wygląda, w jego głosie dało się słyszeć, że wciąż jest rozczarowany. Otrzymałem tylko te dokumenty. Nie powiem, że jestem zadowolony. Liczę, że jeszcze coś otrzymam - stwierdził Klich.
"Te dokumenty" to techniczne materiały z pokładu tupolewa, które zostały znalezione na miejscu katastrofy. Są one oceniane przez ekspertów jako materiały drugorzędnej wartości. Rosjanie wciąż nie przekazali nam chociażby książki serwisowej samolotu, którą także odnaleziono w pobliżu smoleńskiego lotniska.