Sekcja zwłok Remigiusza Musia, technika pokładowego Jaka-40 wykazała, że popełnił on samobójstwo. Nie stwierdzono obrażeń, które wskazywałyby na udział osób trzecich - poinformowała stołeczna prokuratura.
Sekcję zwłok przeprowadzono w warszawskim zakładzie medycyny sądowej. Jak powiedział Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która prowadzi śledztwo w tej sprawie, wstępne wyniki sekcji wskazują, że śmierć nastąpiła na skutek ucisku pętli na szyję. Rzecznik dodał, że na ciele zmarłego technika nie ma obrażeń wskazujących na udział osób trzecich.
W sprawie śmierci technika zlecono także badania toksykologiczne. Mają one odpowiedzieć na pytanie, czy w chwili czynu Remigiusz M. był pod wpływem alkoholu czy środków odurzających. Na wyniki tych badań będziemy oczekiwać 3-4 tygodnie - powiedział. Dodał, że przeprowadzono oględziny piwnicy, w której znaleziono ciało mężczyzny. Przesłuchani w charakterze świadków zostali sąsiedzi oraz żona chorążego.
W niedzielę Remigiusza Musia odnaleziono powieszonego. Członek załogi Jaka-40, który kwestionował wyniki polskich i rosyjskich badań tragedii z 10 kwietnia, zginął w swoim domu w Piasecznie. Ciało odnalazła jego żona. Mężczyzna nie zostawił listu pożegnalnego.
Były technik pokładowy Jaka-40 w śledztwie w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154 był przesłuchiwany jako świadek. W wypowiedziach dla mediów Muś utrzymywał, że kontroler z wieży w Smoleńsku zezwolił załodze prezydenckiego samolotu na zejście do wysokości 50 metrów. Z opublikowanego stenogramu wynika, że kontroler miał zezwolić na zejście do 100 metrów. Chorąży twierdził, że już po wylądowaniu Jaka-40, pozostając w kabinie, słyszał przez radio rozmowę między załogą Tu-154 a kontrolą lotów. Według niego również załoga Jaka dostała zgodę na zejście do 50 metrów. Jak-40 wylądował w trudnych warunkach, około godziny przed katastrofą prezydenckiego samolotu. Na jego pokładzie było kilkunastu dziennikarzy mających relacjonować uroczystości rocznicowe w Katyniu.
Komentując doniesienia o tragicznej śmierci technika, rosyjskie media jednogłośnie sugerowały, że nie był to przypadek. "To śmierć w niejasnych okolicznościach" - napisała "Rossijskaja Służba Novostiej". W podobnym tonie informacje o samobójstwie mężczyzny przedstawiły także "Nowyje Izwiestia", agencja ITAR-TASS i telewizja NTW, które dodały, że chorąży Muś twierdził, iż polskie samoloty 10 kwietnia dostały od Rosjan zgodę na zejście do wysokości 50 metrów. W Rosji praktycznie wszystkie media poruszają sprawę śmierci technika pokładowego samolotu Jak-40, który 10 kwietnia lądował na lotnisku Siewiernyj godzinę przed katastrofą prezydenckiego tupolewa.
Justyna Satora