Ten raport to kompletna dezinformacja - mówi o końcowym raporcie MAK Beata Gosiewska, wdowa po Przemysławie Gosiewskim, który zginął 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie pod Smoleńskiem. Jej zdaniem opublikowane przez MAK informacje o przebiegu katastrofy nie mają nic wspólnego z prawdą.
Człowiek myślący mógł się tego spodziewać - raport MAK na temat katastrofy smoleńskiej jest zupełnie niewiarygodny. Dziwi rozłożenie odpowiedzialności za katastrofę. Stawiane w raporcie tezy to te same stwierdzenia, które pojawiały się w ramach informacji, a raczej dezinformacji, medialnych. Ten raport dezinformuje opinię światową, przedstawia wersję wydarzeń, którą Rosjanie chcą przekazać światu. Natomiast nie ma to nic wspólnego z prawdą. Prawdziwe jest tylko stwierdzenie, że raport został przygotowany na zlecenie rządów polskiego i rosyjskiego - mówi Gosiewska.
Według wdowy po Przemysławie Gosiewskim, mówienie o tym, że był to międzynarodowy lot i w związku z tym całą odpowiedzialność ponosi pilot jest skandaliczne i świadczy o tym, że konwencje międzynarodowe i prawo nie obowiązują w Rosji. Wedle raportu MAK, strona rosyjska nie odpowiada za nic - nawet za to, że prawdopodobnie wprowadzali w błąd pilotów. Jest to szokujące stwierdzenie i zupełnie dyskwalifikuje tych, którzy takie treści podają - zaznacza Gosiewska.
Informację, że w organizmie generała Błasika znaleziono alkohol świadczy tylko o tym, że wypił drinka na pokładzie samolotu. Generał Błasik był na pokładzie tylko pasażerem. Eksponowanie czegoś takiego ma tylko wzmocnić fałszywą tezę o naciskach - mówi Gosiewska i dodaje: Nie udowodniono w żaden sposób, że takie naciski miały wpływ na katastrofę.
Najbardziej skandaliczne jest jednak dla mnie stwierdzenie, że ponieważ lot był międzynarodowy to wszelką odpowiedzialność ponosi pilot. Gdyby ten samolot lądował w jakimś buszu, to przynajmniej by nie przeszkadzano pilotom i wtedy można by powiedzieć, że pilot ponosi wszelką odpowiedzialność i podejmuje decyzje - zauważa Gosiewska.