Trochę za szybko MAK opublikował ten raport. Rozumiem nacisk opinii publicznej, ale boję się, że mogło się to odbyć kosztem precyzji - mówi prof. Zbigniew Ćwiąkalski, b. minister sprawiedliwości.
Oficjalny raport z katastrofy samolotu Concorde na lotnisku Charles'a de Gaulle'a w Paryżu opublikowano dopiero po 7 latach, dlatego trochę mnie dziwi, że MAK aż tak się pośpieszył.
Raport MAK na pewno ma istotne znaczenie w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej, ale pamiętajmy, że w nim nie wskazuje się winnych, lecz przyczyny wypadku. Niezależna od raportu MAK jest praca polskiej komisji badania wypadków lotniczych (także nastawionej na wykrycie przyczyn katastrofy), a odrębne są działania polskiej i rosyjskiej prokuratury - które także niezależnie od siebie ustalają odpowiedzialność karną poszczególnych osób.
W raporcie bardzo plastycznie przedstawiono końcową fazę lotu z 10 kwietnia. Pozostaje pytanie o przebieg rozmów załogi i wieży czy samych kontrolerów z wieży. Pamiętajmy, że konwencja chicagowska formalnie zakazuje ujawniania dokumentów o przebiegu lotu. Te dane mogą wykorzystać tylko komisje badające i organa ścigania. Ale o to nie powinniśmy mieć pretensji do MAK, bo pamiętamy, że to polska strona zdecydowała się ujawnić stenogramy z "czarnych skrzynek". Zrobiono to, bo przecież co miesiąc są u nas spotkania i wiece, na których żąda się "ujawnienia całej prawdy".
Spodziewam się teraz, że MAK przekaże stronie polskiej raport, który dla naszej prokuratury będzie ważnym dowodem - ale niewiążącym co do końcowych ustaleń. Oczywiście to możliwe, że nasze ustalenia będą się różnić od rosyjskich, ale nie widzę fizycznej możliwości, by np. polska prokuratura wezwała, przesłuchała i doprowadziła do osądzenia rosyjskich kontrolerów z wieży w Smoleńsku.
Gdybyśmy od Rosji otrzymali sam raport MAK - bez materiałów, na jakich MAK pracował, powinniśmy się o nie zwrócić i nie widzę przeszkód, byśmy ich nie otrzymali. Tam są istotne dowody pozwalające oceniać wiarygodność zeznań - naturalnie osoby wysłuchiwane przez MAK mówią tam bez rygorów odpowiedzialności karnej i to nie to samo co zeznania w prokuraturze. Ale te ich oświadczenia pozwalają ocenić wiarygodność zeznań, dlatego jestem przeciwny opiniom, że komisje badawcze powinny przekazywać prokuraturze tylko raport, bez dokumentów źródłowych.
Prokuratura powinna mieć pełne akta, które następnie przekaże swoim powołanym biegłym, aby oni ocenili całokształt sprawy".