Do śmiertelnego wypadku doszło w nocy Rabce Zdroju - informuje reporter RMF FM Maciej Pałahicki. Samochód osobowy wbił się w ścianę stacji kolejowej. W budynku zrobił się ogromny wyłom. Młody 20-letni kierowca, mimo reanimacji, zmarł.
Chłopak - jak mówią policjanci - jechała z tak dużą prędkością, że dosłownie przeleciał w powietrzu nad rondem w centrum miasta i wbił się samochodem w ścianę pobliskiej stacji kolejowej. Huk był tak potężny, że słyszeliśmy go w oddalonym od miejsca zdarzenia komisariacie - przyznają w rozmowie z naszym dziennikarzem funkcjonariusze.
Strażacy musieli użyć specjalistycznego sprzętu, by wydobyć 20-latka ze zmiażdżonego wraku samochodu. Auto należało do jego matki.
O poranku na Podhalu panuje mały ruch. Jest jednak mglisto i chłodno. W wyższej położonych miejscowościach na drogach może być bardzo ślisko.