Ciemne chmury zbierają się nad głową amerykańskiego prezydenta. Dziennik „New York Post” ogłosił, że Joe Biden i jego sojusznicy dostali od lobbysty reprezentującego Nord Stream 2 fundusze na kampanię wyborczą. Według gazety, która powołuje się na dokumenty Federalnej Komisji Wyborczej, stało się to kilka miesięcy przed tym, jak administracja Bidena podjęła decyzję o odstąpieniu od sankcji na firmę budującą rurociąg z Rosji do Niemiec.
Joe Biden i przedstawiciele jego administracji niejednokrotnie krytycznie wypowiadali się nt. gazociągu Nord Stream 2.
Pod koniec marca szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken podkreślał w rozmowie z CNN: "Prezydent Biden od dawna mówi jasno, że uważa rurociąg za zły pomysł, który podkopuje europejskie bezpieczeństwo energetyczne. Podważa bowiem zasady, które Europejczycy sami uzgodnili: potrzebę dywersyfikacji źródeł energii i dostaw, tak by nie być zależnym od żadnego kraju, a zwłaszcza od Rosji. (Gazociąg) jest potencjalnie szkodliwy dla Ukrainy, Polski i innych krajów".
Sam Biden jeszcze w połowie kwietnia zaznaczał, że od dawna jest przeciwny budowie Nord Stream 2, nazwał przy tym gazociąg "złożonym problemem", który dotyczy sojuszników USA w Europie.
Równocześnie amerykański prezydent stwierdził, że sprawa Nord Stream 2 jest rozwojowa i nie jest jeszcze zamknięta.
W ubiegłym tygodniu jednak Departament Stanu USA powiadomił w raporcie dla Kongresu, że nie nałoży sankcji na konsorcjum Nord Stream 2 AG nadzorujące budowę rurociągu - choć równocześnie potwierdził w dokumencie, że firma i jej szef Matthias Warnig zaangażowani są w działalność podlegającą, zgodnie z prawem USA, sankcjom.
Odstąpienie od sankcji administracja Bidena tłumaczyła "względami bezpieczeństwa narodowego": raport stwierdzał, że nałożenie sankcji "wpłynęłoby negatywnie na relacje USA z Niemcami, Unią Europejską i innymi europejskimi sojusznikami i partnerami".
Szef Departamentu Stanu Antony Blinken zapewniał wówczas w oświadczeniu cytowanym przez agencję informacyjną Bloomberg, że amerykański "sprzeciw wobec gazociągu Nord Stream 2 jest niezachwiany", ale też stwierdzał: "Chociaż nie zawsze możemy się zgadzać, nasze sojusze pozostają silne, a nasze stanowisko jest zgodne z naszym zobowiązaniem do wzmocnienia powiązań transatlantyckich ważnych dla bezpieczeństwa narodowego".
Równocześnie, powołując się na anonimowego urzędnika Departamentu Stanu USA, Bloomberg ujawnił: "Administracja Bidena stwierdziła, że powstrzymanie Nord Stream 2 to strzał na oślep teraz, gdy gazociąg z Rosji do Niemiec jest ukończony w ponad 90 procentach".
Teraz dziennik "New York Post" ujawnił, że Biden dostał od lobbysty Nord Stream 2 fundusze na kampanię wyborczą. Według nowojorskiej gazety, 4 tys. dolarów miał przekazać w październiku 2020 roku Richard Burt, partner w firmie McLarty Associates i były ambasador USA w Niemczech w czasie republikańskiej administracji Ronalda Reagana. W marcu 2020 powiązany z Rosją lobbysta miał natomiast wyłożyć 10 tys. dolarów na rzecz komitetu akcji politycznej Unite The Country. "NYP" powołuje się na dane Federalnej Komisji Wyborczej (FEC).
"Pieniądze od Burta nie tylko naruszają zobowiązanie Bidena z kampanii wyborczej do nieprzyjmowania pieniędzy od lobbystów, ale jest to szczególnie znamienne, ponieważ jest on (Burt) obecnie bezpośrednio zaangażowany w działalność lobbingową na rzecz Nord Stream 2 AG" - podkreśla "NYP".
Gazeta publikuje także wyjaśnienie Krajowego Komitetu Demokratycznego (DNC), że kiedy Burt przekazywał darowiznę na rzecz Biden Victory Fund, nie potwierdził, że jest zarejestrowanym zagranicznym agentem.
"DNC poinformował, że zwrócił gotówkę w czwartek w ślad za pytaniem 'The Post'" - podaje nowojorski dziennik.
"New York Post" zaznacza, że Nord Stream 2 kontroluje były oficer wschodnioniemieckiej Stasi i bliski sojusznik Władimira Putina.
"Krytycy obawiają się, że projekt umożliwi Rosji wywieranie niebezpiecznego oddziaływania na europejskie dostawy energii i zwiększy jej ogólne polityczne wpływy na kontynencie" - akcentuje gazeta.
Wylicza, że Nord Stream 2 współpracuje z pięcioma europejskimi firmami energetycznymi: ENGIE, OMV, Shell, Uniper i Wintershall Dea, a Burt jest obecnie rzecznikiem ich wszystkich.
"Czytając między wierszami, można wyraźnie zobaczyć, jak wygląda ten lobbing. (...) Choć nie jest to dowód na nic nielegalnego, jest po prostu czymś, co dowodzi, jaka jest rola wpływów w Waszyngtonie" - cytuje dziennik Annę Massoglia z Center for Responsive Politics, waszyngtońskiej ponadpartyjnej grupy badawczej non-profit zajmującej się badaniem wpływu pieniędzy i lobbingu na wybory i politykę publiczną.
Według "New York Post" Richard Burt nie odpowiedział na prośbę o komentarz.