„Energia nuklearna jest sprawdzonym źródłem energii w sam raz dla społeczeństw XXI wieku” – to opinia zwolenników pozyskiwania energii z reaktorów atomowych. „Atom to barbarzyństwo, o które będzie toczona potężna walka polityczna” – odpowiadają przeciwnicy. Kto z nich ma rację?
Dwadzieścia lat po katastrofie w Czarnobylu, jedynej awarii w elektrownii atomowej, która pociągnęła za sobą śmiertelne ofiary, świat powraca do dyskusji na temat wykorzystania energii pozyskiwanej z rozszczepienia atomu. Przywoływane są argumenty ekonomiczne, ekologiczne, a także polityczne. I to zarówno przez jej zwolenników, jak i przeciwników.
Efektywnemu powrotowi do energii jądrowej mogą przeszkodzić dwie skały – ekonomia i ekologia. O pierwszej napisali w swoim raporcie eksperci brytyjskiego rządowego Komitetu Zarządzania Odpadami Radioaktywnymi. Wedle ich analizy, najnowsze reaktory tzw. III generacji będą wytwarzały więcej groźnych radioaktywnych odpadów, niż twierdzą ich konstruktorzy. Dziesięć takich urządzeń może wyprodukować – według obliczeń – prawie 32 tysiące metrów sześciennych zużytego paliwa uranowego, czyli kilkakrotnie więcej niż brytyjskie elektrownie atomowe do tej pory. A to oznacza, że przez tysiące lat będzie ono emitowało wysokie dawki promieniowana jonizującego.
Kolejny argument trudny do podważenia to wciąż trudne do określenia ryzyko finansowe takiej inwestycji. Wiadomo tylko, że jak na razie w całym sektorze energetycznym jest ono najwyższe – wszak składa się na nie olbrzymi koszt budowy elektrowni, a potem porównywalne lub nawet wyższe nakłady na jego rozbiórkę po zakończeniu działalności. Nie są znane szczegółowe sumy, ponieważ jeszcze nigdzie na świecie nie rozebrano do końca nawet jednego nieczynnego reaktora. Brytyjczycy w swoich symulacjach wyliczyli, że na zatarcie śladów po jednej tylko elektrowni potrzeba aż milion funtów. Poza tym teren, na którym usytuowana jest inwestycja, przez około 100 lat nie może być wykorzystywany.
Te wszystkie wątpliwości rodzą kolejną trudność – a mianowicie, skąd wziąć ogromne środki na budowę elektrowni, dwukrotnie droższej niż nowoczesna elektrownia węglowa. Zamrożony w inwestycji kapitał można odzyskać dopiero po wielu dekadach. W związku z tym, by możliwe było finansowanie tak potężnego przedsięwzięcia, konieczne jest zaangażowane państwa – jako zabezpieczenia kredytu lub pokrycia części kosztów.
Tu z kolei widać wymiar polityczny energetyki atomowej i jej powiązanie z problemami świata. Elektrownia jądrowa bez odpowiednich – a zatem kosztownych – zabezpieczeń jest „prezentem” dla terrorystów. To podnosi ryzyko związane z angażowaniem się w wytwarzanie energii atomowej.
Kolejną kwestią jest bardzo mały dystans, jaki dzieli energetykę jądrową od broni jądrowej. Kilka krajów opracowało programy budowy bomby jądrowej na bazie cywilnych programów energetycznych. Dziś świat zmaga się z kryzysem irańskim – Teheran chce wzbogacać uran – jak twierdzi – dla celów pokojowych. Jednak Zachód obawia się, że może to być przykrywka dla starań o pozyskanie broni jądrowej.
Wyliczając wady pozyskiwania energii na bazie rozszczepiania atomów nie można pominąć ryzyka awarii. Ta najpoważniejsza miała miejsce 20 lat temu w Czarnobylu. Według raportu Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej od początku lat siedemdziesiątych na świecie zanotowano około 400 wypadków tzw. poważnych. Nie można jednak powiedzieć, ile ich było dokładnie, ponieważ nie ma obowiązku informowania MAEA ani opinii publicznej o uszkodzeniach. A chmura radioaktywna jest niewidoczna. Radioaktywne pary przedostają się do atmosfery także nawet w czasie bezawaryjnej pracy.
Eksperci oceniają, że około 440 działających już na świecie reaktorów może z powodzeniem konkurować z innymi dostawcami prądu. Produkowana przez nie energia jest względnie niedroga – zwłaszcza biorąc pod uwagę rosnące ceny surowców energetycznych. Poza tym coraz częściej mówi się o rosnącym zapotrzebowaniu i jednocześnie wyczerpujących się złożach.
Kolejnym argumentem, popularnym zwłaszcza w Europie Zachodniej, jest postępujące uzależnienie od Rosji jako dostawcy surowców energetycznych. Do myślenia dała zwłaszcza lekcja z ostatniej zimy, kiedy to gazowy spór między Rosją a Ukrainą zakłócił dostawy błękitnego paliwa dla innych europejskich odbiorców.
Swój argument wysuwają także ci, dla których liczy się przestrzeganie umów o ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych. Jeżeli utrzyma się zapotrzebowanie na energię – a nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić – już wkrótce elektrownie opalane węglem, ropą i gazem będą płacić potężne kary za nadmierną emisję dwutlenku węgla do atmosfery. Tu odpowiedzią wydaje się właśnie energia jądrowa – reaktory nie emitują pyłów i gazów, w tym szkodliwego dla zdrowia, przyrody i klimatu dwutlenku węgla.
Przykładem ekologicznego dylematu może być sytuacja Wielkiej Brytanii – tam podjęto decyzję o odwrocie od energii atomowej. Z związku z tym udział energetyki jądrowej w całej produkcji elektrycznej ma spaść z obecnych 24 procent do zaledwie 4 procent w 2020 roku. Jeżeli ta luka będzie wypełniona przez produkcję energii w tradycyjnych elektrowniach, Wyspy prawie na pewno nie spełnią wymogów dotyczących emisji gazów cieplarnianych.
Podobna sytuacja jest w Niemczech, gdzie odejście od energii atomowej może spowodować wzrost emisji dwutlenku węgla o 100 milionów ton rocznie – obecnie jest to 20 milionów ton.
Po stronie zwolenników energetyki atomowej stoi także rozwój technologiczny. Za 20-30 lat powinny pojawić się maszyny IV generacji, które będą pracować bardziej wydajnie, w znacznie wyższych temperaturach i wytwarzając znacznie więcej energii. Reakcje nuklearne będą intensywniejsze, dzięki czemu pozostawiać będą mniej toksycznych i radioaktywnych odpadów niż obecnie. Będą się one także rozkładały znacznie szybciej. Zaawansowane technologicznie reaktory będą miały prostsze procedury bezpieczeństwa. Mniejsze będzie także ryzyko szkodliwych skutków ewentualnej awarii – w razie uszkodzenia reaktory będą się same wygaszały. Oznacza to, że nie będzie to już tak kuszący cel dla terrorystów.
Potrzeba czasów sprawia, że wobec energii atomowej trudno być obojętnym. Dlatego prosimy Was o głosy za i przeciw wykorzystaniu takiej metody pozyskiwania energii. Piszcie na adres redakcja@rmf.fm.