Pani Anita w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Mateuszem Opyrchałem mówi, że dzień, w którym pożar dotarł do jej okolicy, zaczął się jak każdy inny. Wieczorem widziała ostrzeżenia o silnym wietrze i obawiała się pożaru. Niestety, jej obawy stały się rzeczywistością. Rano, przygotowując się do wyjścia na siłownię, zauważyła, że coś jest nie tak. Po telefonie od przyjaciółki i spojrzeniu na chmurę dymu nad miastem, zdecydowała o ewakuacji. W ciągu 15 minut spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i wraz z rodziną oraz kotami opuściła dom. Wzięliśmy tylko rzeczy takie, które na noc nam będą potrzebne, szczotkę do zębów, pastę, piżamę i komputer, żeby móc pracować. Mój syn wziął swoją konsolę do grania i spakowaliśmy koty - opowiada.