Od 2017 zniknie Narodowy Fundusz Zdrowia. Tak swoją reformę służby zdrowia planuje Prawo i Sprawiedliwość. Po zmianach nasze leczenie ma być finansowane z budżetu państwa.
Nadal będziemy płacić na leczenie, ale w inne formule niż obecnie. Teraz oddajemy 9 procent naszych zarobków do NFZ-u, który w naszym imieniu kupuje usługi medyczne. Według planu PiS, te pieniądze też oddamy, ale trafią nie do funduszu, a do budżetu państwa. Przez rząd będą dzielone na poszczególne województwa - według potrzeb medycznych - i to wojewodowie będą płacić za nasze leczenie.
To będą środki budżetowe, a nie składkowe. Te pieniądze będą w budżecie i będą przeznaczane do 16 wojewodów i oni będą dysponować tymi środkami - mówi szef sztabu wyborczego PiS, a także jeden z potencjalnych ministrów zdrowia Stanisław Karczewski.
Dodaje, że chciałby, by zmiany nastąpiły od 2017 roku. Cały przyszły rok PiS zamierza przeznaczyć na bilans otwarcia. Głównie policzenie zadłużenia szpitali.
Ten model z budżetowym finansowaniem służby zdrowia daje rządzącym możliwość dosypywania pieniędzy do systemu, bez konieczności podnoszenia składki, a więc podnoszenia podatków od obywateli. Można za to zwiększyć finansowanie służby zdrowia z innych źródeł, np. z podatku bankowego lub podatku od sklepów wielkopowierzchniowych.
Przejście na system budżetowy to jest zdjęcie hamulca, którym była składka zdrowotna i koniec z twierdzeniem, że leczymy się za tyle, ile mamy zebrane ze składek w NFZ-cie.
Rząd będzie mógł "ręcznie" decydować, kto i ile dostanie pieniędzy. Może jednak skończyć się jak z systemem emerytalnym. Też płacimy składki do ZUS-u, a rząd co roku na ratowanie systemu przelewa do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych kilkadziesiąt miliardów złotych na bieżącą wypłatę emerytur.
(j.)