Podjęte w Chinach działania ograniczające rozprzestrzenianie się choroby COVID-19 w ciągu 50 dni epidemii ograniczyły liczbę zakażonych w tym kraju o mniej więcej 700 tysięcy osób - twierdzi międzynarodowy zespół naukowców. Badacze z Chin, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych opisują na łamach czasopisma "Science" wyniki analiz wskazujących na to, jakie były konkretne wyniki wprowadzenia procedur wymuszających zwiększenie dystansu społecznego, zamykania szkół, przedszkoli i uczelni, zamykania zakładów pracy, zakazu handlu i imprez masowych, ograniczeń podróżowania wreszcie nakazu pozostania w domach. Ich zdaniem, te ograniczenia okazały się bardzo skuteczne.
Autorzy pracy, badacze z Beijing Normal University, Oxford University, University of Southampton, University of California w Davis, Harvard University, University of Hong Kong i innych przeanalizowali dane dotyczące przemieszczania się blisko 4,5 milionów ludzi, którzy jeszcze przed styczniowym zakazem podróżowania wyjechali z rejonu Wuhan do 130 innych miast. Zbadali też dane epidemiczne z tych miast. Okazało się, że działania na rzecz ograniczenia transmisji koronawirusa opóźniły rozprzestrzenianie się epidemii o co najmniej kilka dni i przerwały łańcuchy transmisji w skali całego kraju. Ich zdaniem te doświadczenia mogą przydać się krajom, które są wciąż we wczesnym stadium rozwoju epidemii.
Liczba potwierdzonych w Chinach przypadków sięgnęła w 50 dniu epidemii, 19 lutego, około 30000 - mówi prof. Christopher Dye z University of Oxford. Nasze analizy pokazały, że bez zakazu podróżowania z Wuhan i bez wdrożonych w skali kraju ograniczeń liczba zakażonych poza epicentrum epidemii byłaby w tym dniu o ponad 700 tysięcy wyższa. Chińskie działania wydają się skuteczne w przerwaniu łańcuchów transmisji i ograniczeniu kontaktów osób zakażonych i tych zagrożonych infekcją.
Poza danymi dotyczącymi przemieszczania się obywateli naukowcy wykorzystali dane na temat działań systemu opieki zdrowotnej, a także rodzaju i czasu wprowadzenia ograniczeń zmierzających do zwiększenia dystansu społecznego. Porównali to z danymi dotyczącymi liczby pojawiających się w konkretnych miastach przypadków COVID-19.
Fascynującym aspektem naszej pracy jest fakt, że pokazuje ona wartość nowych rodzajów danych, w tym danych z telefonów komórkowych - przyznaje prof. Ottar Bjornstad z Penn State. Ponieważ badany przez nas okres obejmował święta związane z Chińskim Nowym Rokiem, mogliśmy porównać aktywność osób wjeżdżających i wyjeżdżających z Wuhan z aktywnością z lat poprzednich. Te dane wykazały bezprecedensowy spadek ruchu z chwilą wprowadzenia 23 stycznia zakazu podróży. Te dane pomogły przewidzieć realny spadek związanych z podróżą do Wuhan przypadków infekcji w innych miastach.
Zespół przeanalizował skutki działań w Wuhan dla innych miast i uznał, że przeniesienie epidemii zostało tam opóźnione o kilka dni. To opóźnienie pozwoliło lepiej przygotować się na COVID-19 w ponad 130 miastach - mówi prof. Huaiyu Tian z Beijing Normal University. Te miasta, które odwołały imprezy masowe i zakazały zgromadzeń, czy zawiesiły komunikację publiczną miały w pierwszym tygodniu epidemii o 33 proc. mniej potwierdzonych przypadków zakażeń koronawirusem, niż miasta, które ograniczeń nie wprowadziły.
Autorzy pracy przyznają, że choć obecnie liczba nowych przypadków zakażeń w Chinach jest niska, nie ma wątpliwości, że zagrożenie nie minęło. Biorąc pod uwagę jak mała część populacji Chin uległa zakażeniu, zdajemy sobie sprawę, że zdecydowana większość wciąż jest zagrożona - dodaje Tian. Mamy świadomość, że miejscowe lub przywleczone zakażenia mogą szybko doprowadzić do kolejnej fali zachorowań. Bjornstad nie ukrywa, że SARS-CoV-2 może zostać z nami na dłużej.