Już tylko dwa tygodnie pozostały do jednego z najbardziej oczekiwanych wydarzeń w dziejach badań Układu Słonecznego, przelotu sondy New Horizons obok Plutona. NASA informuje, że sonda dokonała przedwczoraj zaplanowanej korekty kursu, nieco też przyspieszyła tak, by 14 lipca przelecieć około 12,5 tysiąca kilometrów nad powierzchnią planety karłowatej. Zdjęcia przesyłane przez sondę pokazują coraz więcej szczegółów powierzchni Plutona i jego księżyca Charona, krążących wokół wspólnego środka ciężkości.
Sonda New Horizons wyruszyła w podróż w styczniu 2006 roku, jest piątym zbudowanym przez człowieka obiektem, który znalazł się poza orbitę Neptuna, ale pierwszym, który zbliży się w rejon Plutona i jego księżyców. Oczekuje się, że między innymi prześle dokładne zdjęcia powierzchni Plutona i pomoże zweryfikować hipotezy dotyczące jego atmosfery.
Wspomniany manewr był trzecim i ostatnim z serii, która miała doprecyzować trajektorię sondy przed spotkaniem z Plutonem. Silnik odpalono na 23 sekundy, co zwiększyło prędkość New Horizons o... 27 cm/s, niespełna kilometr na godzinę. Choć przy prędkości około 50 tysięcy kilometrów na godzinę zmiana wydaje się minimalna, jej znaczenie jest jednak kluczowe. Bez niej - jak podkreśla Yanping Guo z Johns Hopkins Applied Physics Laboratory (APL) w Laurel - sonda znalazłaby się 20 sekund za wcześnie w miejscu oddalonym o 184 kilometry od punktu, gdzie ma mierzyć właściwości atmosfery Plutona. Ten pomiar musi być ściśle skoordynowany z sygnałami radiowymi, wysyłanymi z Ziemi.
Od precyzji przelotu sondy zależy też jakość jej obserwacji. Instrukcje na temat tego, co i kiedy ma badać są zapisane w pamięci jej komputera i zostaną wykonane zgodnie z tym planem. Nie można pozwolić, by zamiast Plutona sonda fotografowała pustą przestrzeń. Dlatego właśnie, na podstawie najnowszych obserwacji zarówno radiowych, jak i optycznych, podjęto decyzję o korekcie kursu.
W tej chwili New Horizons jest około 16 milionów kilometrów od celu, blisko 4,8 miliarda kilometrów od Ziemi. Sygnał radiowy z Ziemi potrzebuje aż 4,5 godziny, by tam dotrzeć, co uniemożliwia sterowanie pojazdem na bieżąco. Odpowiednie instrukcje dotyczące najnowszego manewru wysłano w niedzielę, w poniedziałek o 17:01 polskiego czasu sonda odpaliła silniki, dane potwierdzające poprawność wykonania manewru spłynęły do centrum kontroli misji w APL za pośrednictwem sieci Deep Space Network wczoraj o 11:30.
"Jesteśmy już na ostatniej prostej" - mówi Glen Fountain z APL. "Każdego dnia jest coraz lepiej, a podniecenie rośnie". "Zarówno zespół kierujący misją, jak i sama sonda przeprowadziły manewr perfekcyjnie" - dodaje szef zespołu badawczego Alan Stern z Southwest Research Institute w Boulder w Colorado. "W tej chwili lecimy dokładnie środkiem planowanego toru podejścia do celu".