Jedenaście polskich busów zatrzymanych przez niemiecką policję pod Berlinem w środę wieczorem ruszyło w drogę do Polski - ustalił reporter RMF FM. Około stu pasażerów na kilka godzin utknęło na obwodnicy niemieckiej stolicy. O zamieszaniu zostaliśmy poinformowani na Gorącą Linię RMF FM.

Policjanci, którzy żądali licencji na przewóz osób, zabrali dokumenty kierowcom i odjechali. Dopiero przez prawnika przewoźnik dowiedział się, gdzie są dokumenty i że policjanci czekają na kierowców na komisariacie pod Berlinem. Z bijącym sercem, bo bez dokumentów, kierowcy pojechali pod wskazany adres. Tam, jak powiedział reporterowi RMF FM właściciel firmy, nie zgodzili się na mandaty. Nie chcieli podpisać bez tłumacza dokumentów po niemiecku. W końcu dowody rejestracyjne wróciły do kierowców i pasażerowie przewoźnika z Lubuskiego mogli ruszyć do kraju.

Właściciel firmy, z którym rozmawiał reporter RMF FM Adam Górczewski, twierdzi, że problemy zaczęły się w październiku, kiedy przestały obowiązywać poprzednie licencje na transport międzynarodowy. Według polskiego Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, dla małych, ważących do trzech i pół tony samochodów nie są już potrzebne. Niemiecka policja ma jednak inne zdanie i karze mandatami.

Przewoźnik twierdzi, że niemieccy policjanci wskazują nawet urząd, w którym zezwolenie trzeba wyrobić. Sęk w tym, że urzędnicy wydają licencje tylko na duże autobusy i taksówki.

(mpw)