Ponad 70 zarzutów - począwszy od tych dotyczących zabójstwa pierwszego stopnia, a skończywszy na innych dotyczących przygotowywania ataku z użyciem materiałów wybuchowych, usłyszy dziś prawdopodobnie James Holmes, sprawca masakry w kinie na przedmieściach Denver. Rozprawa przed sądem w Centennial w stanie Kolorado wzbudza ogromne zainteresowanie mediów z całego świata.
Przed budynkiem sądu, który znajduje się niecałą godzinę drogi od Denver, rozstawiły się już wozy transmisyjne największych światowych mediów. Zainteresowanie dziennikarzy jest tak duże, że wszyscy nie zmieszczą się na sali rozpraw.
Do sądu Holmes zostanie dowieziony podziemnym tunelem z więzienia. Odległość około 400 metrów pokona w kamizelce kuloodpornej. Będzie miał ją także w czasie posiedzenia sądu pod więziennym uniformem. Zamachowiec jest chroniony, ponieważ współwięźniowie wydali już na niego wyrok śmierci.
Holmesowi za zastrzelenie 12 osób grozi kara śmierci. Mieszkańcy stanu Kolorado, z którymi rozmawiał korespondent RMF FM Paweł Żuchowski, są jednak podzieleni, czy zabójca powinien ponieść najwyższą możliwą karę. Nie wiem, ja nie mogę uwierzyć, że ten ktoś zastrzelił tak wiele osób. Nie wiem, może ma coś z emocjami, albo coś się z nim stało - zastanawia się jeden z rozmówców naszego dziennikarza.
Jeżeli lekarze orzekną, że Holmes jest niepoczytalny, a wiele na to wskazuje, to proces nigdy się nie rozpocznie.
Na miejscu, gdzie doszło do tragedii, wciąż pracują policjanci oraz agenci FBI, którzy zabezpieczają ślady. Budynek kina otoczony jest taśmą, a wejście zasłonięte płotem. Niedaleko mieszkańcy kładą kwiaty, kartki z wyrazami współczucia i pluszowe misie. Płoną też znicze.
Na miejscu są tłumy ludzi chcących oddać hołd tym, którzy zginęli. Chłopcy chcieli tu przyjechać i powiedzieć "do widzenia" tym ludziom, oddać hołd osobom, które nie zasłużyły, by umrzeć. Oni widzieli w to telewizji, zadawali pytania co się stało, więc wyjaśniłem im, co się wydarzyło, a oni chcieli tu przyjechać, bo ta mała dziewczynka była niemal w tym samym wieku co oni, oni mają 5 lat, niedługo skończą 6. Chcieli powiedzieć "do widzenia" tej dziewczynce, Weronice - mówi naszemu korespondentowi mężczyzna, który przyjechał na miejsce tragedii.
Wśród tysięcy kwiatów ktoś położył też Biblię. Wiatr przewrócił na nią świecę z wizerunkiem Chrystusa. Czerwony wosk rozlał się na kartki Pisma Świętego. Dla wielu ma to symboliczny wymiar. "To jak plama krwi" - mówi kobieta, która przyszła, by oddać hołd zabitym. Myślę, że Jezus tu jest, widać tu Biblię, widzisz w jakim jest stanie? Jaka zniszczona? Wiem, że Biblia mówi wszystko - dodaje w rozmowie z naszym dziennikarzem.
Tłumy ciekawskich przyjeżdżają, by zobaczyć dom Jamesa Holmesa. Morderca przed zamachem zaminował mieszkanie, a policjanci przez kilka dni unieszkodliwiali ładunki wybuchowe. Wycieczek pod dom zabójcy mają tak bardzo dość jego sąsiedzi, że wielu z nich postanowiło się wyprowadzić.
Od tragedii minął nieco ponad tydzień. Tyle czasu wystarczyło, by podjąć decyzję o natychmiastowej wyprowadzce - mówi Chris Francescani, dziennikarz agencji Reuters, który sam przyznaje, że od wielu dni nie rusza się sprzed budynku. Jeżeli postoisz tutaj 20 minut, zobaczysz, że samochody tu podjeżdżają, zwalniają, zatrzymują się, ludzie wysiadają albo patrzą przez okna i odjeżdżają. Mieszkańcy tego budynku są bardzo zmęczeni mówieniem o tym - dodaje.
Okoliczni mieszkańcy przyznają, że od dnia, w którym Holmes otworzył ogień do niewinnych ludzi w czasie najnowszej opowieści o Batmanie, budynek stał się, o zgrozo, atrakcją turystyczną.