Gdyby Europa popadła w konflikt z Rosją, w ciągu miesiąca tylko niewiele ponad 11 tysięcy żołnierzy z ponad miliona, jakimi dysponują armie krajów NATO, będzie gotowych dotrzeć w rejon konfliktu - ostrzega "Wall Street Journal". Z opublikowanych przez dziennik danych wynika, że Polska - obok Hiszpanii, Holandii, Norwegii i Danii - nie posiada obecnie ani jednego batalionu, który mógłby szybko - w okresie krótszym niż 30 dni - zostać skierowany do wzmocnienia sił walczących na pierwszej linii frontu.

Dziennikarz "WSJ" Julian Barnes zastrzega, że "ocena gotowości bojowej jest ściśle strzeżoną tajemnicą wszystkich państw", z czego należy wnosić, że dane podane przez dziennik oparte są m.in. na opracowaniach ośrodka analitycznego Rand Corporation i mają charakter szacunkowy.

Według tych danych, Wielka Brytania, Niemcy i Francja mają po trzy bataliony, które mogą być zmobilizowane i skierowane do działań bojowych w ciągu 30 dni.

Amerykańskie oddziały stacjonujące w Europie na zasadzie rotacyjnej znajdują się obecnie pod włoskim dowództwem - dlatego z państw członkowskich NATO tylko Włochy formalnie dysponują 5 batalionami, które mogą być skierowane do działań bojowych w ciągu 10 dni.

W amerykańskim systemie organizacyjnym jeden batalion liczy od 300 do 800 żołnierzy i z reguły obejmuje kilka kompanii. W systemie polskim batalion - jednostka organizacyjna mniejsza od pułku - jest trochę mniejszy i liczy od 300 do 700 żołnierzy.

Jak zauważa Julian Barnes, w kulminacyjnym okresie zimnej wojny amerykańskie plany zakładały możliwość skierowania do działań w Europie dziesięciu dywizji, czyli około 200 tysięcy żołnierzy, w ciągu 10 dni.

Obecne plany NATO są o wiele skromniejsze. Dowódcy Sojuszu i amerykańscy stratedzy pragną poprawić gotowość bojową sił NATO tak, aby przynajmniej 30 tysięcy żołnierzy, 360 samolotów bojowych i 30 okrętów było w stanie dotrzeć na miejsce konfliktu w ciągu 30 dni od ogłoszenia pogotowia bojowego.

Dziennikarz "WSJ" wyjaśnia, że źródłem obaw strategów NATO co do zdolności wojsk Sojuszu powstrzymania ewentualnego ataku Rosji siłami konwencjonalnymi jest długoletni - od zakończenia zimnej wojny do rosyjskiej aneksji Krymu w 2014 roku - spadek nakładów na obronę po stronie europejskich sojuszników USA. Spadek ten spowodował, że - jak pisze Barnes - "siły sojuszników są źle wyposażone i wyszkolone".

Zwiększenie gotowości bojowej sił NATO wymaga także zwiększonych inwestycji w infrastrukturę europejskich państw członkowskich Sojuszu, w tym budowę nowych mostów i dróg. Barnes wskazuje, że realizacji tego celu ma służyć przyjęta przez UE w środę inicjatywa poprawy stanu kluczowych dla transportu wojsk dróg i mostów w Europie.

Dziennikarz "WSJ" podkreśla, że obawy o gotowość sił NATO do szybkiej odpowiedzi na ewentualny rosyjski atak przyczyniły się do rozmieszczenia w pobliżu granicy z Rosją w Polsce i w państwach bałtyckich 4,6 tysiąca żołnierzy NATO. Dodatkowo Sojusz posiada liczące 5 tysięcy ludzi siły szybkiego reagowania, które są w stanie wzmocnić w ciągu 10 dni oddziały znajdujące się w rejonie konfliktu.

Poprawa gotowości bojowej w obliczu zwiększonego zagrożenia ze strony Rosji jest priorytetem sekretarza obrony USA Jamesa Mattisa. Jak donosi dziennikarz "WSJ", powołując się na wypowiedzi byłych i obecnych przedstawicieli NATO, szef Pentagonu powiedział władzom Sojuszu, że NATO "musi przyśpieszyć podejmowanie decyzji, poprawić możliwości szybkiego przemieszczania swoich sił i zapewnić, że jednostki bojowe będą gotowe do działań wkrótce po rozkazie mobilizacji".

Zasadniczo sojusznicy Stanów Zjednoczonych podzielają amerykańskie stanowisko i mają nadzieję na wypracowanie wspólnego stanowiska jeszcze przed szczytem NATO w lipcu bieżącego roku - czytamy na łamach dziennika.


(e)