Dwaj żołnierze z koalicji pod wodzą USA walczącej z Państwem Islamskim w Syrii - Amerykanin i Brytyjczyk - zginęli w wyniku eksplozji "zaimprowizowanego ładunku wybuchowego" - poinformowali przedstawiciele władz Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.
Agencja Reutera zwraca uwagę, że są to pierwsze ofiary ataku po stronie sił koalicji w tym roku. W wypadkach niemających bezpośredniego związku z walkami życie straciło od 1 stycznia br. ok. 10 żołnierzy koalicji, w tym siedmiu Amerykanów, którzy zginęli w tym miesiącu w katastrofie śmigłowca w Iraku.
Według przedstawicieli władz USA, którzy zastrzegli sobie anonimowość, ładunek wybuchowy eksplodował w czwartek koło miasta Manbidż w północnej Syrii.
Strona amerykańska informowała o śmierci żołnierza USA i "jeszcze jednej osoby", nie podając jej narodowości. Później brytyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że drugą ofiarą był Brytyjczyk, pełniący służbę wspólnie z siłami USA.
Manbidż znajduje się pod kontrolą Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), koalicji powstałej z inicjatywy syryjskich Kurdów, ale zrzeszającej również oddziały arabskie.
W Manbidżu była przed tygodniem amerykańska delegacja, która zapewniła miejscową administrację o poparciu USA. Również Departament Stanu zapowiedział, że USA nie wycofają stamtąd swoich żołnierzy. Natomiast Turcja ponawia groźby ataku na ten region w Syrii.
USA mają ok. 5,2 tys. żołnierzy w Iraku i ok. 2 tys. w Syrii.
(ph)