„W Chile torturują, gwałcą i zabijają” – taki napis widniał na klatce piersiowej piosenkarki z Chile, Mon Laferte, tuż przed ceremonią rozdania Latynoskich Grammy. Artystka pokazała piersi, by zwrócić uwagę na protesty odbywające się od dwóch miesięcy w jej kraju.
Zdjęcie z nagiego protestu Mon Laferte obiegło cały świat. Wokalistka odsłoniła piersi przed aparatami fotoreporterów zgromadzonych na rozdaniu Latynoskich Grammy.
Podczas ceremonii piosenkarka otrzymała nagrodę za najlepszy album z muzyką alternatywną. Nagrodę zadedykowała Chilijczykom. Później na jej koncie na Instagramie pojawiło się zdjęcie z jej protestu, które podpisała "Moje wolne ciało za wolną ojczyznę".
Jak podaje "Guardian", Mon Laferte nie jest jedyną znaną osobą z Chile, która zabrała głos w sprawie toczących się w kraju protestów. W tym tygodniu piłkarze reprezentacji Chile poinformowali, że nie zagrają w planowanych meczu towarzyskim z Peru. Mecz został odwołany.
Bezpośrednim powodem protestów w Chile było podniesienie cen za komunikację publiczną, ale była to tylko iskra, która spowodowała wybuch narastającego niezadowolenia z pogłębiających się nierówności ekonomicznych oraz wzrastających kosztów opieki zdrowotnej, oświaty i niewydolnych systemów emerytalnych. Chilijczycy wychodzą na ulice od dwóch miesięcy.
Wczoraj przeciwnicy polityki rządu odnieśli duże zwycięstwo. Po kilkugodzinnych negocjacjach w parlamencie koalicja rządowa i główne partie opozycyjne podpisały "Porozumienie na rzecz pokoju i nowej konstytucji", przewidujące organizację w 2020 roku referendum. W plebiscycie obywatelom zostaną zadane dwa pytania: pierwsze o to, czy są za zmianą obecnej konstytucji, a jeśli tak - to drugie pytanie będzie dotyczyło sposobu jej przygotowania - sprecyzował przewodniczący Senatu.
To drugie pytanie będzie musiało określić, który organ będzie odpowiedzialny za opracowanie nowego tekstu ustawy zasadniczej: wspólna komisja konstytucyjna czy zgromadzenie konstytucyjne.
W zeszłym tygodniu prezydent Miguel Juan Sebastian Pinera podpisał projekt ustawy podnoszącej o równowartość 66 USD płacę minimalną do ekwiwalentu 475 USD. To jeden z zapowiadanych przez prezydenta kroków, które mają uspokoić społeczne wrzenie w kraju. Jak podkreślił, zapowiedziana podwyżka będzie "bardzo drogo kosztowała skarb państwa". W pierwszym roku pochłonie równowartość ok. 258 mln USD.
Program, który został przedstawiony przez prezydenta w momencie, gdy okazało się, że interwencje wojska na protesty są mało skuteczne, zawiera także obietnice podwyżki emerytur, obniżenia uposażeń członków parlamentu, poprawy katastrofalnej sytuacji w publicznej służbie zdrowia oraz ustabilizowania cen podstawowych świadczeń i usług, m.in. elektryczności oraz biletów metra.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Tajemnice "Wiedźmina". Dziennikarka RMF FM była na planie serialu Netflixa