Kilkuset tureckich aktywistów, zwolnionych przez Izrael, wróciło dzisiaj do kraju. W Stambule witano ich jak bohaterów . W poniedziałek zatrzymali ich izraelscy komandosi. Doszło do tego podczas operacji przeciwko konwojowi statków próbujących przełamać blokadę Strefy Gazy.
Na propalestyńskich aktywistów na lotnisku czekał m.in. turecki wicepremier Bulent Arinc wraz z kilkoma posłami. Zetknęli się z barbarzyństwem i opresją, lecz wrócili z dumą - mówił o powracających członkach flotylli wicepremier. Setki osób skandowały w tym czasie "Bóg jest wielki".
Trzema tureckimi samolotami z Tel Awiwu do Stambułu przyleciało w czwartek 466 osób, w większości Turków, choć było między nimi kilku obywateli brytyjskich, norweskich i hiszpańskich. Nieco wcześniej Izrael odesłał do Ankary trzema samolotami rannych uczestników konwoju.
Do kraju dzisiaj nad ranem powróciło również z Tel Awiwu ponad 30 aktywistów greckich. Łącznie do Grecji i Turcji Izrael deportował siedmioma samolotami 527 aktywistów - powiedziała rzeczniczka izraelskiego MSW Sabine Haddad.
Jak wskazała, Izrael zatrzymał podczas poniedziałkowego ataku 709 aktywistów. Siedmiu z nich pozostaje w izraelskich szpitalach, a blisko 20 deportowano z kraju samolotami komercyjnymi. Ponad 120 obywateli państw muzułmańskich, które nie utrzymują stosunków dyplomatycznych z Izraelem, deportowano w czwartek nad ranem do Jordanii.
Izrael początkowo planował postawić dziesiątki zatrzymanych propalestyńskich aktywistów przed sądem, ale zdecydował się na szybką ich deportację, aby nie zaogniać kryzysu dyplomatycznego, do jakiego doprowadził atak na flotyllę.
Jak jednak twierdzi Yavus Dede, wiceprezes tureckiej Fundacji na rzecz Praw Człowieka, Wolności i Pomocy Humanitarnej, władze w Tel Awiwie opóźniały deportację zatrzymanych aktywistów, aby zamaskować w ten sposób zaginięcie wielu osób.
Opóźnienia w wylotach samolotów uważam za próbę zatuszowania strat w ludziach - powiedział Dede na konferencji prasowej w Stambule.
W poniedziałkowej operacji izraelskich komandosów przeciwko konwojowi statków z pomocą humanitarną dla rządzonej przez radykalny Hamas Strefy Gazy zginęło - według armii izraelskiej - dziewięciu propalestyńskich aktywistów, a około 20 zostało rannych. Według izraelskich władz do starcia doszło, gdy aktywiści zaatakowali izraelskich komandosów, raniąc siedmiu i zabierając im dwie sztuki broni palnej.
W składającej się z sześciu jednostek ekspedycji uczestniczyło ponad 700 osób reprezentujących 50 krajów. Akcja sił izraelskich wywołała falę oburzenia i protestów na całym świecie.