Turcja obstaje przy swoim stanowisku, by na razie zablokować proces przystąpienia Finlandii i Szwecji do NATO, mimo "pozytywnych" rozmów z USA - powiedział przedstawicielom tureckich mediów minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu po spotkaniu w Nowym Jorku z amerykańskim sekretarzem stanu Antonym Blinkenem.
Zasadniczo jednak Cavusoglu ocenił rozmowy ze swoim amerykańskim kolegą jako "niezwykle pozytywne". Według tureckiego dyplomaty amerykański sekretarz stanu uznał obawy Turcji za uzasadnione.
W środę Szwecja i Finlandia złożyły wnioski o dołączenie do NATO. Decyzja dwóch północnoeuropejskich krajów jest związana z obawami dotyczącymi bezpieczeństwa w związku z inwazją Rosji na Ukrainę.
Turcja do tej pory uzasadniała swoje stanowisko rzekomym wsparciem Finlandii i Szwecji dla Kurdyjskiej Partii Robotniczej PKK i kurdyjskiej milicji YPG w Syrii. Turcja postrzega YPG jako syryjski odłam PKK, która w Turcji, Europie i USA uważana jest za organizację terrorystyczną. Turcja prowadzi działania przeciwko YPG w północnej Syrii, która w USA i Europie nie jest uznawana za organizację terrorystyczną.
PKK od 1984 roku prowadzi powstanie przeciwko państwu tureckiemu, w którym zginęły dziesiątki tysięcy ludzi.
W Nowym Jorku Cavusoglu po raz kolejny oskarżył Finlandię i Szwecję o wspieranie organizacji terrorystycznych, a ponadto zarzucił Szwecji dostarczanie broni dla YPG.
Ważniejsza niż Ukraina jest dla Turcji kwestia kurdyjska - podkreślał we wtorek w Rozmowie w południe w RMF FM politolog Adam Balcer.
Prawie połowa Kurdów na Bliskim Wschodzie, największy naród w regionie bez swojego państwa, mieszka w Turcji. Stanowią tam co najmniej kilkanaście proc. mieszkańców i mają oczywiście swoje diaspory w całej Europie, Unii Europejskiej, między innymi w Szwecji. O wiele większy problem ma Turcja ze Szwecją niż z Finlandią - mówił Balcer.
Turcja uważa Partię Pracujących Kurdystanu za organizację terrorystyczną. Natomiast w Szwecji mieszkają Kurdowie, nie tylko z Turcji, ale właśnie z Syrii, Iraku czy Iranu i tam mogą rozwijać swoją działalność polityczną, zbierać pieniądze - wyjaśniał politolog.