Coraz większy skandal we francuskim resorcie spraw wewnętrznych. Istnienie gigantycznej luki w kontroli funkcjonowania służb specjalnych ujawniła francuska prokuratura oraz media po czwartkowym ataku nożownika w gmachu paryskiej prefektury. Zginęło wtedy czworo policjantów, piąta funkcjonariuszka została ciężko ranna, a napastnika zastrzelono. Liderzy opozycji żądają powołania parlamentarnej komisji śledczej.
Wielu obserwatorów podkreśla, że informacje ujawnione przez prokuraturę oraz francuskie media sugerują, że sprawca czwartkowego ataku mógł być "wtyczką" Państwa Islamskiego w biurze służb specjalnych paryskiej prefektury policji. Pracował on tam od 16 lat jako informatyk. Miał dostęp do tajnych informacji dotyczących planowanych działań przeciwko islamskim ekstremistom we Francji. Mógł więc przekazywać je muzułmańskim organizacjom terrorystycznym.
Osoby z bliskiego otoczenia nożownika zeznały, że sprawca ataku przeszedł na islam już osiem lat temu i w prywatnych rozmowach wychwalał serie zamachów terrorystycznych w Europie. Prokuratora potwierdziła wcześniejsze doniesienia mediów, ze 45-letni Michael Harpon - bo tak nazywał się terrorysta pochodzący z Martyniki - od pewnego czasu odmawiał podawania ręki kobietom, z którymi pracował. Zaczął też ubierać się w czasie weekendów - bo wtedy nie pracował - w tradycyjne islamskie stroje. Tuż przed czwartkowym atakiem wysłał do żony SMS-a, w którym napisał "Allach jest wielki!". Jego małżonka odpowiedziała mu SMS-em "Tylko Allach może sądzić twoje czyny! Pozostań wierny Koranowi!".
Według szefa francuskiej prokuratury antyterrorystycznej Jean-Francois Ricarda sam czwartkowy atak w gmachu paryskiej prefektury policji trwał około siedmiu minut i był wyjątkowo brutalny. Uzbrojony w dwa noże Harpon poderżnął jednemu ze stróżów porządku gardło, próbował tez podciąć gardło funkcjonariuszce, którą zaatakował na schodach prefektury. Trojgu innych policjantów zadał bardzo liczne rany kłute, które spowodowały ich śmierć. Napastnik został w końcu zastrzelony.
Liderzy opozycji żądają powołania parlamentarnej komisji śledczej, by wyjaśnić, jak to się stało, że islamski ekstremista mógł pracować we francuskich specsłużbach i mieć dostęp do tajnych dokumentów. Chcą ustalić, kto ponosi za to odpowiedzialność. Tym bardziej, że Michael Harpon wychwalał islamskie zamachy terrorystyczne również w rozmowach z kolegami ze służb specjalnych, którzy na to nie zareagowali i nie przekazali tej informacji zwierzchnikom.
Komentatorzy podkreślają, że chodzi o skandal bez precedensu i wyrażają obawę, że we francuskich służbach specjalnych, policji, żandarmerii i wojsku generalnie nie ma wystarczających kontroli, które przeciwdziałałyby infiltracji tych służb przez islamskich ekstremistów.