Rosja rozpoczęła dostawy krwi i środków medycznych na granicę z Ukrainą - pisze Reuters, powołując się na trzech amerykańskich urzędników.
"Wall Street Journal" podał, że Rosja rozmieściła jednostki medyczne przy granicy z Ukrainą, gdzie od jesieni stacjonują wojska Federacji. Jak precyzują informatorzy agencji Reutera, Moskwa rozpoczęła dostawy krwi oraz środków medycznych do opatrywania rannych.
Urzędnicy nie chcieli zdradzić, od kiedy dokładnie Stany Zjednoczone wiedzą o tych ruchach Moskwy. Dwóch z oficjeli przyznało jednak, że to kwestia ostatnich tygodni.
To nie oznacza, że nastąpi inwazja, ale nie przeprowadzałbyś następnego ataku, gdybyś nie miał tego pod ręką — skomentował emerytowany amerykański generał Ben Hodges.
Rosyjski resort obrony nie odpowiedział na prośbę o komentarz. Ukraińska wiceminister Hanna Maljar stwierdziła, że ta informacja "nie jest prawdziwa" i że to element wojny psychologicznej. Celem takich doniesień jest wywołanie paniki i strachu w naszym społeczeństwie - napisała na Facebooku.
Strona ukraińska w ogóle stroni od takich doniesień. Wczoraj prezydent Wołodymyr Zełenski krytykował Zachód za wywoływanie poczucia, że wojna już się zaczęła. Nie trzeba nam paniki - mówił. Przypomnijmy jednak, że kiedy pojawiły się pierwsze informacje o ruchach rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą, Kijów stwierdził, że nie zauważono niczego wyjątkowego.
"Wall Street Journal" zwraca też uwagę na zupełnie odmienne spojrzenie na sytuację na Wschodzie. Podczas gdy Stany Zjednoczone skłaniają się ku przekonaniu, że wojna może się rozpocząć, Europa - głównie Niemcy i Francuzi - uważają, że Putin "blefuje".
Rosja od kilku miesięcy gromadzi wojska na granicy z Ukrainą. Według szacunków ukraińskiego wywiadu, w regionie jest obecnie ponad 120 tys. żołnierzy. Rosja kategorycznie zaprzecza jakimkolwiek planom inwazji na terytorium sąsiedniego kraju.
Rozwój sytuacji uważnie śledzi międzynarodowa społeczność. Wiele państw postanowiło już teraz wesprzeć Ukrainę. Wysłano tam broń, ale także jednostki wojskowe.