Niespokojna noc w Gruzji. W Tbilisi doszło do zamieszek po tym, jak parlament przegłosował projekt ustawy o "agentach obcego wpływu". Według opozycjonistów rządzący chcą wprowadzić zmiany przypominające te stosowane w Rosji, które mocno uderzają w działalność różnych niezależnych organizacji. Zmiany krytykuje także Unia Europejska i USA. Policja w gruzińskiej stolicy użyła wobec protestujących gazu łzawiącego i armatek wodnych. Kilkadziesiąt osób zostało zatrzymanych, w tym lider jednej z opozycyjnych partii. "Przypomina to Majdan na Ukrainie" - mówi europosłanka Viola von Cramon-Taubade.
Projekt o stworzeniu ustawy o "zagranicznych agentach" oraz utworzeniu rejestru pojawił się w lutym. Podczas wczorajszego posiedzenia parlamentu przepisy przegłosowano. Przed budynkiem parlamentu przy alei Szota Rustawelego w Tbilisi zebrało się kilka tysięcy osób.
Policja zaczęła rozpraszać protestujących, używając przeciwko nim gazu łzawiącego i armatek wodnych. W pobliżu parlamentu funkcjonariusze mieli także użyć granatów hukowych. Protestujący z kolei rzucali butelkami, koktajlami Mołotowa i petardami. Po północy manifestujący próbowali się wedrzeć do budynku parlamentu.