Sri Lanka pozwoli na sprzedaż paliw w kraju państwom produkujący ropę - przekazał minister energii Kancan Wijesekera. Oznacza to koniec duopolu na rynku naftowym tego kraju. Sri Lanka boryka się z największym kryzysem od uzyskania niepodległości. Premier przyznał, że gospodarka "całkowicie się załamała".
Decyzja rządu ma pomóc w przezwyciężeniu niedoborów benzyny i oleju napędowego. Minister Wijesekera tłumaczył, że firmy dopuszczane do rynku lankijskiego będą wybierane na podstawie ich możliwości importu paliw do kraju. W pierwszych miesiącach działalności zostaną dla nich poluzowane wymogi walutowe.
Na rynku paliwowym w Sri Lance do tej pory panował duopol. Około 80 proc. kontroluje państwowy Ceylon Petroleum Corporation, który jest zadłużony na 700 milionów dolarów. Pozostała część rynku jest w rękach Lanka IOC, spółki zależnej indyjskiego koncernu Indian Oil Corporation.
Sri Lanka przechodzi przez najgorszy kryzys gospodarczy od 1948 roku, czyli od czasu uzyskania niepodległości. Jej rezerwy walutowe są na rekordowo niskim poziomie. W kraju brakuje żywności, lekarstw i paliwa.
W związku z sytuacją dramatycznie rosną ceny. Na przykład państwowy monopolista energetyczny złożył wniosek o podniesienie cen prądu o ponad 800 proc.
Żeby poradzić sobie z brakami, rząd zamknął szkoły w miastach na dwa tygodnie. Paliwo jest sprzedawane tylko sektorom niezbędnym, takim jak opieka zdrowotna oraz transport kolejowy i autobusowy. Władze przekonują, że bez tych restrykcji paliw starczyłoby w kraju tylko na tydzień.
Wyspiarski kraj próbuje negocjować z różnymi państwami w celu zwiększenia dostaw ropy i paliw. Władze Sri Lanki negocjują m.in. z Rosją.
Premier Sri Lanki Ranil Wickremesinghe powiedział w ostatnich dniach, że gospodarka kraju "całkowicie się załamała".
Rząd Sri Lanki ogłosił niewypłacalność w kwietniu w związku z niemożliwością spłacenia 51 mld dolarów zadłużenia zagranicznego i negocjuje z Międzynarodowym Funduszem Walutowym ewentualną pomoc.