Strażacy nadal nie kontrolują pożaru lasów w Parku Narodowym Czeska Szwajcaria. Służby odpowiedzialne za gospodarkę wodną zdecydowały się zwiększyć dopływ wody do Łaby, aby ułatwić gaszenie ognia. To z tej rzeki śmigłowce pobierają wodę do walki z żywiołem. Służby mają nadzieję, że sprawdzą się przewidywania synoptyków i już tej nocy nad terenem pożarów spadnie deszcz.
Pożar szaleje od niedzieli w położonym na północnym zachodzie kraju Parku Narodowym Czeska Szwajcaria. Z żywiołem walczą setki strażaków. W akcji uczestniczą śmigłowce z Czech, Słowacji i Polski.
W miejscach, które już polaliśmy wodą, pojawiają się nowe ogniska, które znów trzeba polewać wodą. Pogoda nam nie sprzyja - mówił na miejscu reporterowi RMF FM Pawłowi Pyclikowi Marcin Gwizdowski - dowódca śmigłowca policyjnego Black Hawk.
Wysłannik RMF FM Paweł Pyclik jest w miejscowości Hrzensko, gdzie wczoraj zrzucał wodę m.in. polski Black Hawk. Jak relacjonuje, wszędzie czuć zapach spalenizny.
Nie do wiary co się tutaj dzieje... a my pomagamy strażakom, wozimy im jedzenie. To jest katastrofa. Czegoś takiego tu nie było, to jest okropne - usłyszał nasz dziennikarz od jednego z mieszkańców.
Jak podają dziś rano czeskie media, rozprzestrzenianie się ognia zostało zatrzymane, ale sytuacja w czeskiej Szwajcarii nie zmieniła się jeszcze znacząco. Pożar objął około 1200 hektarów, płomienie wciąż nie są pod kontrolą. Ogień często pojawia się w miejscach, w których strażacy już go gasili.
Strażacy walczący z pożarem Parku Narodowego Czeska Szwajcaria mają wielką nadzieję, że w końcu spadnie deszcz. Jak jednak informuje Paweł Pyclik, w Hrzensku na niebie jest co prawda więcej chmur niż wczoraj, ale świeci słońce i jest ciepło. Początkowo prognozy zakładały, że deszcz spadnie w piątek, ale teraz się to zmieniło i najwcześniej może popadać najbliższej nocy.
"Tu gdzie jestem w dolinie, którą płynie Łaba, jest dziś trochę więcej dymu niż wczoraj. Dym widzę też, kiedy popatrzę na pobliskie wzgórza. Wszędzie czuć zapach spalenizny. Nade mną co jakiś cały latają śmigłowce, które pobierają wodę z rzeki do gaszenia - jest wśród nich polski Black Hawk. Jak usłyszałem od jednego z członków jego załogi sytuacja jest stabilna, ale wciąż poważna" - relacjonował Paweł Pyclik.