​"Społeczeństwo jest bardzo podzielone. Kłócą się w rodzinie, z przyjaciółmi. Wszyscy są skrajnie na tak, albo skrajnie na nie. Środek się rozmył" - mówi w rozmowie ze specjalnym wysłannikiem RMF FM pani Joanna, Polka mieszkająca w Barcelonie. "Teraz naprawdę tutaj czuć napięcie. To się zmieniło w ciągu miesiąca" - dodaje.

Niedziela będzie bardzo nerwowym dniem w Hiszpanii. Tego dnia bowiem Katalończycy chcą zagłosować w referendum ws. niepodległości swojego regionu. Przeciwny plebiscytowi jest jednak prawicowy rząd premiera Mariano Rajoya. Służby zatrzymują urzędników i wchodzą do budynków katalońskiej administracji. W Katalonii rośnie napięcie.

Jak mówi specjalnemu wysłannikowi RMF FM Pawłowi Balinowskiego pani Joanna, która mieszka w Katalonii, w ostatnim czasie tamtejsze społeczeństwo bardzo się podzieliło. Jeszcze kilka miesięcy temu było dużo takiego "środka", ludzi, którzy nie byli ani skrajnie "za" niepodległością, ani skrajnie "przeciw". Ten środek się rozmył. Znajomi opowiadają, że się kłócą w rodzinie, z przyjaciółmi. Wszyscy są skrajnie na tak, albo skrajnie na nie - mówi Polka.

Wielu Katalończyków mówi, że chce pokojowego referendum i z uśmiechem podejdzie do głosowania. Takie słowa wypowiadają jednak niemal wyłącznie zwolennicy niepodległości Katalonii. Ci co chcą głosować, to chcą głosować za niepodległością Katalonii, bo jak kogoś to nie obchodzi, to nie będzie w ogóle głosował - mówi. Dodaje także, że wszelkie konfrontacje nie będą raczej między samymi Katalończykami, a głosującymi i hiszpańskimi służbami. Do regionu sprowadzono policjantów z całego kraju. Szacuje się, że jest ich ponad 10 tysięcy.

Według pani Joanny, Hiszpania była do tej pory spokojnym krajem. Ja mieszkam tutaj od 8 lat i ja zawsze myślałam, że tu jest tak fajnie i spokojnie, nie ma napięć. Co pięć minut ktoś strajkuje, są jakieś protesty, ale to było takie naprawdę delikatne i pokojowe. Nawet jak byłam w Warszawie na wakacjach i tam były demonstracje na Nowym Świecie co wieczór, to myślałam "O Boże, jaka tam jest napięta sytuacja, a u nas jest spokojnie". Wróciłam tu i tutaj teraz jest dużo bardziej napięta sytuacja - mówi w rozmowie z naszym dziennikarzem. To się zmieniło w ciągu miesiąca - dodaje.

Codziennie o dziesiątej ludzie wychodzą na balkony i o garnki walą jakimiś sztućcami, chodzą ludzie z uwiązanymi flagami na plecach. Teraz są jakieś koncerty z okazji tych świat barcelońskich i każda grupa katalońska, która występuje, ma wielkie flagi i wygłasza ze sceny swoje poglądy - opowiada Polka. Zaznacza, że chciałaby, by po referendum sprawy się uspokoiły. Chciałabym, żeby to napięcie spadło, ale nie mam pojęcia, co się stanie - mówi pani Joanna.

(az)