"Korea Północna wykorzystuje bardzo dobrą dla niej koniunkturę międzynarodową. Wie, że Stany Zjednoczone skupione są na rosyjskiej agresji na Ukrainę, że mamy paraliż Rady Bezpieczeństwa, że Rosja prawdopodobnie wetowałaby rezolucje w sprawie Korei Północnej nakładające kolejne sankcje. To wszystko jest bardzo dobrą otoczką międzynarodową dla Korei Północnej, żeby przeprowadzić pewne działania, za które nie spotka jej właściwie żadna kara" - mówił w Radiu RMF24 Oskar Pietrewicz, ekspert ds. koreańskich z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim.
Tomasz Terlikowski: Wokół Korei Północnej znów zrobiło się gorąco. Reżim w Pjongjangu wystrzelił dziś pocisk balistyczny, który przeleciał nad Japonią i wpadł do Pacyfiku. Sytuacja była na tyle poważna, że japońskie władze zaleciły mieszkańcom ewakuację do schronów. Wstrzymano też na jakiś czas kursowanie pociągów. W Radiu RMF24 naszym gościem jest Oskar Pietrewicz, ekspert ds. koreańskich z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. To pierwsza taka sytuacja od kilku lat. Po raz ostatni Korea Północna wystrzeliła pocisk w kierunku Japonii w 2017 roku. Co oznacza ta prowokacja ze strony koreańskiego reżimu?
Oskar Pietrewicz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych: Ta próba jest konsekwencją działań podejmowanych przez Koreę Północną w ostatnich latach, ale też tylko w tym roku. W tym roku tych testów było już ponad trzydzieści. Oczywiście te testy przeprowadzane przez Koreę Północną mają różną skalę. Są pociski krótkiego i dalekiego zasięgu. Pocisk, który został dziś przetestowany, był testowany już pod koniec stycznia, ale faktycznie nie przelatywał nad terytorium Japonii. To, co teraz widzimy, jest bezpośrednią reakcją Korei Północnej na manewry Stanów Zjednoczonych i Korei Południowej oraz współpracę tych dwóch państw z Japonią w ostatnich tygodniach. Korea Północna podkreśla za każdym razem, że jest ona oblężoną twierdzą, musi reagować na działania militarne innych państw i w ten sposób wysyła sygnał, że dysponuje potencjałem mogącym razić cele oddalone o wiele tysięcy kilometrów od Korei Północnej. Pociski, które są przetestowane, są w stanie dosięgnąć celów na całym Pacyfiku, w tym amerykańskich baz, na przykład na wyspie Guam. Amerykanie wiedzą już od 2017 roku, że Korea Północna dysponuje takim potencjałem. Każda kolejna próba ma tylko utwierdzać Amerykanów, że w sytuacji ewentualnego konfliktu ich bazy będą potencjalnie narażone na atak rakietowy z Korei Północnej.
Nowy prezydent Korei Południowej zapowiadał o wiele twardsze stanowisko wobec reżimu Kimów niż jego poprzednik. Czy to oznacza, że Korea Północna może doprowadzać do tego typu incydentów częściej?
Wydaje mi się, że to nie przekona do jakiejś uległości.
Raczej nie, ale Kimowie mogą tego nie wiedzieć.
Myślę, że doskonale znają Koreę Południową. Mimo że reżim jest reżimem zamkniętym dla społeczeństwa, władze i służby tego kraju bardzo dużo wiedzą o świecie. Wydaje mi się, że jest to próba przekonania władz w Korei Południowej, że skoro będziecie twardzi, to my sprawdzimy tę waszą twardość. Mam wrażenie, że Korea Północna sama zastanawia się nad tym, jak może reagować władza południowokoreańska. No i widzimy, że w kilka godzin po tej próbie Korea Południowa też przeprowadziła akcję militarną - zostały zrzucone bomby precyzyjne na jedną z wysp w pobliżu granicy z Koreą Północną. Korea Południowa pod rządami konserwatystów, pod rządami prezydenta Yoon Suk-yeola raczej nie będzie wyciągać ręki i starać się łagodzić spory, lecz odpowiadać wet za wet. Wydaje mi się, że Korea Północna wysyła sygnał: jesteśmy na to gotowi, czekamy na to, co zrobicie na południu.
Ostatnie miesiące w geopolityce światowej to oczywiście zainteresowanie Ukrainą, a także Tajwanem. Czy Korea Północna chce takimi próbami zwrócić na siebie uwagę, przypomnieć Stanom Zjednoczonym, że jej program nuklearny też ma znaczenie? Chce pokazać, że nadal jest reżimem na sterydach?
Wydaje mi się, że za każdym razem jest wysyłany bardzo wyraźny sygnał do Stanów Zjednoczonych. Teraz mamy też sprzyjający temu kalendarz, bo Amerykanie będą mieli wybory połówkowe do Kongresu, więc to też jest próba zwrócenia uwagi. Ale często chodzi tak naprawdę o polityczne sygnalizowanie, że jesteśmy problemem bezpieczeństwa dla całego regionu. Dla Amerykanów bardzo istotne jest to, że nie tylko mają odpowiadać na to, co uważają za zagrożenie dla ich bezpieczeństwa, ale też reagować na zagrożenie bezpieczeństwa sojuszników, w tym dwóch kluczowych sojuszników w Azji Wschodniej, czyli Korei Południowej i Japonii. Wydaje mi się, że Korea Północna teraz też wykorzystuje bardzo dobrą dla niej koniunkturę międzynarodową. Wie, że Stany Zjednoczone skupione są na rosyjskiej agresji na Ukrainę, że mamy paraliż Rady Bezpieczeństwa, że Rosja prawdopodobnie wetowałaby rezolucje w sprawie Korei Północnej nakładające kolejne sankcje. Mamy zacieśnienie współpracy rosyjsko-północnokoreańskiej i utrzymującą się współpracę Chin i Rosji przeciwko Stanom Zjednoczonym. To wszystko jest bardzo dobrą otoczką międzynarodową dla Korei Północnej, żeby przeprowadzić pewne działania, za które nie spotka jej właściwie żadna kara. Taką karą w 2017 roku czy jeszcze wcześniej były sankcje, które były nakładane także przez Chiny i Rosję. Te państwa w ostatnich latach odstąpiły od nakładania sankcji na Koreę Północną. W tym sensie może ona czuć się w dużej mierze bezkarna.
Czy wiemy, co się w tej chwili dzieje w Korei Północnej? Te informacje oczywiście docierają, ale bardzo skąpo. Jak sobie radzą z koronawirusem, jak społeczność - o ile w ogóle można mówić o społeczeństwie północnokoreańskim - reaguje na wojnę w Ukrainie?
Myślę, że w ogóle nie reaguje, bo Korea Północna nie poinformowała o tym obywateli.
Czyli oni nie wiedzą, że jest wojna.
Nie, nie ma takiej informacji. MSZ północnokoreański wystosowuje przekaz na zewnątrz. W przekazie medialnym w telewizji północnokoreańskiej nie ma informacji, że jest wojna na Ukrainie. Jeśli już, to przekazy medialne mówią o wspieraniu Rosji w ich sporach ze Stanami Zjednoczonymi oraz popieraniu przez Koreę Północną polityki rosyjskiej i walki z imperializmem amerykańskim. Natomiast wchodzenia w szczegóły, że jest wojna na Ukrainie, absolutnie nie ma. Trzeba wyraźnie rozdzielać, co Korea Północna przekazuje odbiorcom zewnętrznym, a co wewnętrznym.
Czyli tego stosunku do wojny po prostu nie ma, bo o niej nie wiedzą. A co się tam dzieje, czym żyje przeciętny mieszkaniec Korei Północnej?
Myślę, że problemami bieżącymi, bardzo związanymi z sytuacją społeczno-gospodarczą, którą oczywiście bardzo trudno jest zweryfikować, bo np. dyplomaci z państw europejskich, w tym Polacy, wyjechali z Korei Północnej w 2020 roku. Obecnie nie ma żadnej placówki unijnej w tym kraju. Działa chyba tylko osiem ambasad w Pjongjangu, ale wszystkie są przetrzebione liczbowo, bo ludzie po prostu nie dawali już rady żyć w kraju o tak ograniczonym dostępie do czegokolwiek. Dodatkowo w trakcie pandemii Korea Północna nałożyła tak ogromne restrykcje na samą siebie w lęku przed wirusem, że zamknęła się jeszcze bardziej niż w ostatnich kilkudziesięciu latach. Tak naprawdę mamy do czynienia z najgorszą sytuacją, jeśli chodzi o dostęp do informacji w Korei Północnej od 30 lat od sytuacji po śmierci Kim Ir Sena. Wtedy po latach dochodziły informacje, że koniec lat 90. to był głód, to była katastrofa humanitarna. Teraz nie możemy tego zweryfikować, ale wiemy, że dyplomaci europejscy musieli z powodów humanitarnych opuścić Koreę Północną. Zatem jaka musi być sytuacja zwykłych Koreańczyków?
Doprecyzujmy. "Z powodów humanitarnych" oznacza, że dyplomaci po prostu nie mieli co jeść?
Tak. Dyplomatom skończyły się zapasy i skończyło się zaopatrzenie sklepów dla dyplomatów w Pjongjangu. Taka sytuacja w Korei Północnej jest od ponad dwóch lat. Koreańczycy z północy deklarowali, że to nie jest ich wina, że przedstawiciele innych państw mogą pozostać. Ale ta sytuacja była już skrajnie niebezpieczna i tylko państwa posiadające tak duże zaplecze i mające możliwość dotarcia do Korei Północnej, jak Chiny i Rosja, czyli oba państwa sąsiadujące z Koreą Północną, jakoś dostarczyły to zaopatrzenie na własną rękę. Rosjanie na przykład przesyłali kurczaki do ambasady rosyjskiej, żeby dyplomaci rosyjscy w Pjongjangu mieli co jeść.
Opracowanie: Anna Helit