Super Strike Day na Wyspach. Protestują nauczyciele, pracownicy wyższych uczelni, ale także pracownicy kolei i kierowcy autobusów. Rząd Wielkiej Brytanii musi zmierzyć się z kryzysem i zmasowaną krytyką.
Wszystkim protestującym chodzi przede wszystkim o płace. Związkowcy twierdzą, że to wzrost kosztów utrzymania zmusił ich do podjęcia strajku. Domagają się także lepszej organizacji pracy i krytykują dotychczasowe działania rządu, który obawiając się wzrostu inflacji, odmawia podwyżek w sektorze państwowym.
Usiądźcie z nami do stołu i negocjujcie - wzywa szefowa związku zawodowego nauczycieli Mary Bousted. Związkowcy tłumaczą, że przez ostatnie 12 lat rządów Partii Konserwatywnej, nauczyciele byli zaniedbywani w ustaleniach płacowych. Teraz domagają się 10-procentowej podwyżki. Rozmowy z rządem utknęły jednak w martwym punkcie.
Nie wszystkie szkoły w Wielkiej Brytanii będą zamknięte. Niektórzy pracownicy placówek edukacyjnych postanowili nie przerywać pracy. Dyrektorzy szkół stają jednak przed trudnym zadaniem logistycznym. Związkowcy nie mają obowiązku informowania przełożonych o tym, czy dołączą do strajku.
Rodzice uczniów nie mogą być pewni, czy mogą posłać dzieci na lekcje. Jeśli impas będzie się przeciągał, istnieje obawa, że strajkiem objęty zostanie okres egzaminów gimnazjalnych i maturalnych. Nauczyciele przypominają, że ich podopieczni i tak już ucierpieli w czasie pandemii, a rząd nie powinien pogarszać sytuacji.
Ministerstwo oświaty odpowiada jednak, że zgoda na duże podwyżki w jednym sektorze państwowym wywoła lawinę podobnych żądań w pozostałych.
Tej zimy w Wielkiej Brytanii strajkowały już pielęgniarki, załogi karetek pogotowia i pracownicy służb granicznych. Za strajkiem opowiedzieli się także strażacy. Osobną kwestią pozostają wynagrodzenia w sektorze kolejowym. Tu za negocjacje odpowiedzialne są prywatne firmy i rząd nie angażuje się w rozmowy.
Niepokój na Wyspach pogłębiają też prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Według IMF Wielka Brytania jako jedyny kraj grupy G7 znajdzie się w recesji. Brytyjczycy wciąż odczuwają do tego skutki brexitu. Właśnie minęły trzy lata od jego wprowadzenia.