Szczątki znalezione w rejonie, w którym mogła rozbić się maszyna linii EgyptAir, nie pochodzą z samolotu - powiedział szef greckiej komisji bezpieczeństwa lotniczego. Zdementował tym samym informacje podawane przez władze Egiptu. Maszyna z 66 osobami na pokładzie zniknęła z radarów w czwartek ok. godziny 2:30. Samolot leciał z Paryża do Kairu. Jak na razie nie wiadomo, co było przyczyną katastrofy Airbusa A320. Jak zaznaczył prezydent Francji Francois Hollande, żadna hipoteza nie może na razie zostać wykluczona. Eksperci skłaniają się jednak ku teorii, że katastrofa była spowodowana atakiem terrorystycznym.
Dotychczasowa analiza znalezionych szczątków wskazuje, że nie chodzi o części samolotu. Mój egipski odpowiednik potwierdził podczas naszej ostatniej rozmowy ok. godz. 19.45, że nie zostało udowodnione, iż szczątki pochodziły z lotu EgyptAir - powiedział szef greckiej komisji Athanassios Binos.
Wcześniej resort lotnictwa cywilnego Egiptu poinformował w oświadczeniu, że greckie ekipy poszukiwawcze znalazły kamizelki ratunkowe oraz "pływający obiekt", będący najpewniej szczątkami samolotu linii EgyptAir, który rozbił się w czwartek w basenie Morza Śródziemnego.
Także przewoźnik EgyptAir napisał na Twitterze, że w pobliżu greckiej wyspy Karpathos odnaleziono szczątki airbusa, który zniknął z radarów z 66 osobami na pokładzie podczas lotu z Paryża do Kairu.
"EgyptAir chciałby złożyć kondolencje rodzinom ofiar i wyraża głęboki żal z powodu tego tragicznego wypadku. Firma zapewnia, że dołoży wszelkich starań, aby zapanować nad zaistniałą sytuacją i przeprowadzi szczegółowe śledztwo" - poinformowała państwowa egipska linia lotnicza. Jak zauważa agencja Reutera, to pierwszy sygnał ze strony EgyptAir, że wszyscy pasażerowie zginęli.