Makabryczne odkrycie w Nowej Zelandii. W walizce zakupionej na licytacji rodzina znalazła ludzkie szczątki. Miejscowa policja wszczęła w tej sprawie śledztwo i próbuje ustalić tożsamość denata – podaje BBC.
Według ustaleń mediów rodzina z Auckland wybrała się na aukcję organizowaną przez firmę zajmującą się wynajmowaniem powierzchni magazynowych. Warto wyjaśnić, że kiedy najemca przestaje płacić za wynajmowane pomieszczenie i przedsiębiorstwo nie jest w stanie się z nim skontaktować, by pozbyć się rzeczy pozostawionych w magazynie, firma organizuje licytacje. Licytanci szczegółowo nie zapoznają się z całym towarem, który jest sprzedawany. Mają szansę tylko na zerknięcie na zawartość magazynu. Tak też było w przypadku rodziny z Auckland, która wykupiła tyle rzeczy, że wypełniły one przyczepę sprzęgniętą z ich samochodem.
Po zakończonej sukcesem licytacji rodzina wróciła do domu. Dopiero po tym jak zaparkowali samochód z przyczepą przed posesją, ich niepokój wzbudził dziwny zapach. Okazało się, że dochodził on z walizki, w której rodzina znalazła ludzkie szczątki.
Na fetor zwrócili też uwagę sąsiedzi. Wśród nich był mężczyzna, który kiedyś pracował w krematorium. Wiedziałem od razu, o co chodzi. Zastanawiałem się tylko gdzie dokładnie znajduje się źródło zapachu - stwierdził w rozmowie z mediami sąsiad, który kiedyś pracował w krematorium.
Inna sąsiadka twierdzi, że ona i jej syn widzieli jak walizka jest wypakowywana z przyczepy, a potem mundurowi zbierają ją do specjalnego namiotu do badania śladów na miejscu przestępstwa.
Policja próbuje teraz ustalić, kim była ofiara przestępstwa. Mundurowi dodali, że w związku na charakter odkrycia trochę czasu minie, zanim rodzina denata zostanie poinformowana o jego śmierci.
Funkcjonariusze wstępnie wykluczyli, że rodzina, która dokonała makabrycznego odkrycia miała związek z zabójstwem.