Premier Mateusz Morawiecki opuścił szczyt Unii Europejskiej przed jego zakończeniem. Jak informowała wcześniej brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, w kuluarach mówiło się o tym, że w Sejmie jest opłatek posłów PiS, na który Morawiecki chciał zdążyć. Szef polskiego rządu w drodze do Polski wytłumaczył jednak, że jego powrót podyktowany jest spotkaniami w kancelarii premiera oraz kilkoma pilnymi i tajnymi dokumentami, które na niego czekają.
Premier wyszedł z budynku, zanim unijni przywódcy dali zielone światło dla rozpoczęcia drugiej fazy w negocjacjach z Wielką Brytanią ws. jej wyjścia z Unii Europejskiej.
Zazwyczaj unijni liderzy opuszczają szczyt wcześniej tylko z bardzo ważnych powodów, np. ataku terrorystycznego czy katastrofy naturalnej.
Jak zauważa nasza korespondentka, trzeba przyznać, że w przeszłości także premier Donald Tusk kilka razy wyszedł ze szczytu UE wcześniej. Raz tłumaczono to brakiem pilotów.
W drodze do Polski szef rządu przyznał, że aby przyjechać na szczyt UE musiał skondensować wiele spotkań w Polsce. Mój kalendarz był dość wypełniony wcześniej - podkreślił Morawiecki.
Jak dodał, "zrezygnował z bardzo wielu rzeczy", ale jest kilka spraw, kilka bardzo pilnych, tajnych dokumentów, które na niego czekają i kilka spotkań, które będzie musiał odbyć. Dlatego, jak mówił, udaje się do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Szef rządu zauważył, że wszystkie uzgodnienia co do przejścia do drugiej fazy negocjacji ws. Brexitu zostały przyjęte.
Wychodzący ze spotkania opłatkowego najważniejsi politycy PiS, z byłą premier Beatą Szydło na czele, milczeli po pytaniu o przerwany szczyt Morawieckiego. Nie wiedział tego nawet jeden z najważniejszych urzędników w kancelarii premiera minister Henryk Kowalczyk.
Wiceprezes PiS Adam Lipiński przyznał, że premier mógł opuścić szczyt, by zdążyć na opłatek z posłami PiS. Czekamy, ale ma być - mówił. Dopytywany o to, czy to w porządku, by premier przerwał szczyt w Brukseli, by przyjechać na opłatek z posłami PiS, odpowiedział: "Co jest ważniejsze? Wszystko jest załatwione".
Ostatecznie posłowie PiS nie doczekali się premiera.
(e/ł)