Znane są już nieoficjalnie przyczyny głośnej katastrofy samolotu algierskich linii lotniczych w Mali, w której w ubiegłym tygodniu zginęło 118 osób, w tym 54 Francuzów. Według nadsekwańskich mediów, które powołują się na wstępne rezultaty prowadzonych w Paryżu badań jednej z czarnych skrzynek, samolot znalazł się "w kleszczach" pomiędzy dwiema wielkimi burzami.
Francuskie media ujawniają, że kiedy samolot próbował zawrócić, bo na trasie jego lotu rozszalała się olbrzymia burza - wpadł w drugą burzę, która rozpętała się za maszyną. Według specjalistów, wstrząsy w kabinie mogły być tak silne, że piloci nie byli w stanie odczytywać informacji na ekranach pokładowych urządzeń pomiarowych.
Renomowany dziennik ekonomiczny "Les Echos" twierdzi, że źle funkcjonował również system przeciwdziałający utracie wysokości przez zawracającą maszynę. Według francuskiej telewizji publicznej "France 3" samolot spadał z prędkością tysiąca kilometrów na godzinę.
Przedstawiciel władz lotniczych Burkina Faso, skąd maszyna wystartowała w kierunku Algieru, powiedział na antenie sieci "Radio France Internationale", że według danych zarejestrowanych przez radary tego kraju i zeznań pasterzy, którzy znajdowali się w pobliżu miejsca katastrofy, samolot rozbił się w ciągu trzech minut.
Cytowane przez nadsekwańskie media wstępne rezultaty badań jednej z czarnych skrzynek są jednak na razie nieoficjalne. Pierwszy oficjalny raport w tej sprawie opublikowany ma zostać dopiero we wrześniu.
Samolot linii Air Algerie rozbił się 24 lipca nad ranem w środkowej części Mali na górzystych i pustynnych terenach, które są w znacznej części kontrolowane przez powiązanych z Al-Kaidą ekstremistów islamskich.
Czarterowana od hiszpańskiej firmy Swiftair maszyna leciała z Wagadugu w Burkina Faso do Algieru. Algierskie linie informowały, że samolot zniknął z radarów o godz. 3.55 czasu polskiego. Wiadomość o zaginięciu maszyny ujawniono kilka godzin po fakcie. Nie wiadomo, co było powodem takiej decyzji.
(abs)