"Polakom przypomniano o czerwonoarmistach" - podkreśla dziennik "Izwiestija", informując o tablicy umieszczonej na obelisku pod Strzałkowem w Wielkopolsce. Gazeta podaje, że "tablica pamiątkowa pojawiła się na miejscu obozu, w którym zamęczono 8000 radzieckich czerwonoarmistów".
Na terenie byłego obozu jenieckiego pod Strzałkowem, na obelisku upamiętniającym 90. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, nieznani sprawcy przymocowali tablicę, na której napisano po rosyjsku: Tutaj spoczywa 8000 radzieckich czerwonoarmistów, brutalnie zamęczonych w polskich "obozach śmierci" w latach 1919-1921. Decyzją wojewody wielkopolskiego tablica została usunięta. Policja prowadzi postępowanie w tej sprawie.
Według "Izwiestii", akcja nieznanych "partyzantów" mogła być odpowiedzią na skandal, do którego doszło na miejscu katastrofy samolotu Lecha Kaczyńskiego. Przypomnijmy: wkrótce po katastrofie pod Smoleńskiem nieznani Polacy - bez uzgodnienia z miejscowymi władzami - ustanowili tam własną tablicę. Informowano na niej, że delegacja VIP-ów leciała na uroczystości żałobne do Katynia, "gdzie dokonano radzieckiego ludobójstwa na jeńcach wojennych z Wojska Polskiego" - pisze moskiewski dziennik.
"Izwiestija" podkreślają, że obóz w Strzałkowie był jednym z kilku, w których przetrzymywano jeńców-czerwonoarmistów. Polacy przyznają, że radzieccy jeńcy wojenni byli przetrzymywani w okropnych warunkach, umierali z głodu i epidemii - informuje gazeta. O bestialskim stosunku do jeńców-czerwonoarmistów informował także pisarz Aleksandr Serafimowicz, który odwiedzał Polskę w latach 1919-1921 jako specjalny korespondent "Prawdy" i "Izwiestii" - podaje dziennik.
Potworne tortury i znęcanie się nad naszymi jeńcami wywoływały przerażenie wśród szeregowych żołnierzy polskiej armii. Jednak jej oficerowie rozkazywali, by likwidować wszelkimi sposobami "rosyjskie psy", rosyjskich "okupantów" - przytaczają "Izwiestija" relację Serafimowicza.
Gazeta zamieszcza też wypowiedź rosyjskiego historyka Giennadija Matwiejewa, który utrzymuje, że istnieją pojedyncze polskie rozkazy, nakazujące rozstrzeliwanie radzieckich jeńców. Polacy mówią, że w odróżnieniu od Katynia, w tym wypadku nie było rozkazu rozstrzeliwania jeńców. Takiego dokumentu rzeczywiście nikt nie widział. Są jednak rozkazy dotyczące konkretnych przypadków - oświadczył Matwiejew, kierownik Katedry Historii Południowych i Zachodnich Słowian Wydziału Historycznego Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego (MGU) im. Michaiła Łomonosowa.
W sierpniu 1920 roku generał Władysław Sikorski, dowódca 5. polskiej Armii wydał rozkaz rozstrzelania 200 czerwonoarmistów za to, że poprzedniego dnia Kozacy wymordowali 100 Polaków. Innymi słowy, wybrali dowolnie 200 bezbronnych ludzi i ich zabili - zaznaczył historyk. Dodał, że częste były przypadki rozstrzeliwania przy braniu do niewoli - są opisane w polskich pamiętnikach. Przy czym - autorzy wyraźnie byli dumni z tego, co uczynili - zaznaczył. Według Matwiejewa, Polacy często z satysfakcją wspominali, jak mordowali czerwonoarmistów.
Oczywiście podstawowe straty były rezultatem chorób, głodu i chłodu. Miały też miejsce fakty złodziejstwa ze strony obozowych administracji, które zabierały produkty. Ponadto obozy, zbudowane jeszcze przez Niemców, były źle wyposażone. Najważniejsze, to jednak nieludzki, często sadystyczny stosunek do radzieckich jeńców - podkreślił historyk. Powstaje wrażenie, że obozowe władze i ochrona kontynuowały osobistą wojnę przeciwko nim, wyładowując na nich swoją nienawiść - ocenił.
Matwiejew podkreślił, że wysoko ocenia postawę polskich lekarzy w tamtych czasach, którzy bili na alarm z powodu antysanitarnych warunków w obozach, pisali raporty na ręce ministra obrony Polski, do Sztabu Generalnego. Mówili: jak można trzymać ludzi w takich warunkach, jeśli umierają jak muchy - dodał.
Historyk zauważył, że do dzisiaj strona polska nie demonstruje woli pokajania się, powiedzenia, że była wojna; że były takie przypadki i że winni są mimo wszystko ludzie.